Fanatyk Kartonu Forum Kartonowe

E-zin Kartonowych Fundamentalistów ;-)   

Numer 7 - styczeń 2005

Spis treści:
ZapowiedziWyniki konkursu na MODEL ROKU 2004Wyniki konkursu na najlepszy model samolotu w skali 1:200Wyniki konkursu na najlepszy model M3A Honey w skali 1:48RecenzjeRelacje z budowy

Powrót do strony głównej |  Konkursy Fanatyka Kartonu |  Modele Fanatyka Kartonu

Fanatyk Kartonu #06  <> Fanatyk Kartonu #08

Witam.

Witam wszystkich w nowym 2005 roku.

Mam nadzieję, że podoba się Wam nowa szata graficzna Fanatyka Kartonu. Wyglądamy teraz naprawdę "porządnie". Dla tych co drukują sobie "FK", aby poczytać go w "spokojnym miejscu", mam dobrą wiadomość, będzie niedługo wersja PDF dostosowana do wydruku (czyli bez tła i z podziałem na strony).

Chcę się pochwalić! Jeśli czytasz te słowa, możesz być pewny, że oprócz Ciebie robi to co miesiąc ok. 5000 innych osób. Jesteś w naprawdę dobrym i licznym towarzystwie. "Fanatyk" tak nam idzie w górę w statystykach, że aż powoli trzeba się zastanawiać co z tym dalej zrobić. W grudniu weszły na naszą stronę 4862 różne osoby. Dla jednych to dużo, dla innych mało. Ja zakładając go, spodziewałem się, że jak "FK" okrzepnie to będzie miał ok. 500 czytelników, a tu taka niespodzianka.

Chciałbym wszystkim współpracującym ze mną przy tworzeniu pisma, podziękować. Autorom tekstów, projektantom modeli, wydawcom-współpracującym i wydawcom-niewspółpracującym z nami, oraz oczywiście Konradowi za prace nad jakością techniczną pisma. To tylko dzięki wam !!!

W tym numerze zamknięte zostały konkursy na: MODEL ROKU 2004, oraz na najlepsze modele samolotów w skali 1:200 (standard i open) i czołgu M3A Honey w skali 1:48. Wyniki do poznania w bieżącym numerze, a pozostałe i aktualnie trwające konkursy w dziale "Konkursy Fanatyka Kartonu".

W tym numerze Fanatyka Kartonu są dwa nowe modele do ściągnięcia: długo oczekiwany Fiat 126p autorstwa pana Tadeusza Dąbrowskiego z DELTY-te (skala 1:43), oraz zestaw waloryzujący do Okz32 z Answeru (skala 1:45) autorstwa Wadima "nikdo" Dziedzica. Modele do pobrania jak zwykle w dziale "Modele Fanatyka Kartonu"

W związku z nikłym odzewem na "fanatyczne" konkursy, muszę się poważnie zastanowić co robię tu nie tak. Konkursy - są, nagrody - są, czas trwania konkursu 2-4 miesiące - wystarczający. Może tematy wam nie podeszły (jak na maturze), ale takie mam pomysły/sponsorów i nie poradzę. Może nagrody są za mało zachęcające, ale osobiście nie znam modelarza robiącego tylko dla nagród, a nawet jak modele im się nie spodobają to mogę je dać koledze. Choć oczywiście lepiej jest wygrać Saratogę niż, za przeproszeniem Frytka, T-70. Musze się nad tym zastanowić, bo jak tak dalej pójdzie, to wydawcy uznają, że nie opłaca im się robić konkursów w Fanatyku, a mnie się np. skończą modele na nagrody na półce.

Teraz pokrótce miałem odpowiedzieć na uwagi przesyłane w mejlach. Niestety byłoby tego więcej tekstu, niż liczy obecny Fanatyk, więc ograniczę się do trzech kwestii. Po pierwsze nie będzie już modeli "niedostępnych", może przez to czasem nie być nowego modelu do ściągnięcia, ale za to jak już będą to będą. Druga odpowiedź jest na pytanie dotyczące licznych błędów w pisowni - wybaczcie, mam problemy z trafianiem w klawiaturę, a potem i tak nie widze błędów w tekście. Kto to ma ten zrozumie. Staram się, naprawdę. Trzecia kwestia dotyczy recenzji w FK. Generalnie zarzucacie mi stronniczość lub wybiórczość. Co do wyboru recenzji to decydują w kolejności takie rzeczy: najpierw idą do "druku" recenzje przesłane przez współpracowników FK, potem modeli przesłanych przez wydawców do redakcji na nagrody, lub recenzje (coś im się za to należy, prawda?), na końcu ciekawe modele z mojej półki, zarówno te starsze (w tym numerze np. Fokker D.XXI), jak i nowsze (Aurora), staram się nie wkładac do jednego numeru więcej niż dwóch recenzji modeli z jednego wydawnictwa. Co do stronniczości to się zgadzam! Ja naprawdę nie lubię opisywać złych modeli, ale na wasze życzenie zacznę, od FK#08. Co do tego, że czepiam się w modelach drobiazgów, to naprawdę trudno jest nie pisać o nich, jeśli ma to być rzetelna recenzja. Jeśli ktoś ma jakieś pytania/sprostowania, proszę pisać do redakcji, a jeśli uznamy, że palneliśmy głupstwo, to poprawimy, przprosimy (tu należą się podziękowania p.Dąbrowskiemu, za liczne sprostowania, dotyczące modeli pociągów, jak i innych). Nie jest tak, że nie lubimy modeli jakiegoś wydawcy - my lubimy wszystkie dobre(!) modele.

To tyle wynaturzeń. Było dużo, ale raz do roku trzeba. Z grubsza były to odpowiedzi na ok.100 z 240 mejli z krytyką. Inne dotyczyły pojedynczych spraw i odpowiedziałem na nie meilem (np. dlaczego FK nie jest dostępny w kioskach, jego modele nie są darmowo drukowane i rozsyłane do czytelników, ...). Miałem tez maile niekrytyczne - dziękuję ci Włodku za ten jedyny :-)


p.s. - nie piszcie mi w mejlach "per PAN", chyba że chodzi o pozew sądowy lub chcecie mi dać(!) tak z 200 000$ : -)



 

Przemek "Homik" Bogusz

 

kontakt z "redakcją:
fanatyk_kartonu@gazeta.pl

NOWOŚCI i ZAPOWIEDZI

Pan Haliński zgodnie z zapowiedzią wydał na początku stycznia model Supermarine Spitfire mk.Vb w malowaniu kpt. Zumbacha z 303 dywizjony PAF. Model na świetnym, jak zwykle, poziomie. Cena kioskowa 22 zł. Wydawnictwo p.Andrzeja zapowiada kilka zmian i nowości. Zmiany są dwie, wprowadzenie prenumeraty na "małe" modele, oraz zmiana ich formatu do A4. Modele "kioskowe" będą ukazywać się 4 razy do roku, a następnym ma być Macchi MC.202. W maju ma się ukazać w końcu HMS "King George V", a prawdopodobie jesienią "Zuikaku" (ciekawe czy będzie to model p.Wandtke po zmianach graficznych, czy też inny projekt, choć nie sądze).

 

Orlik wydał model Sopwith Triplane w skali 1:25(model jest zrecenzjowany w dziale Recenzje). Następnym modelem ma być radzieckie autożyro (wiatrakowiec) Kamov A-7 w skali 1:33. Z przecieków wiemy o nowych samolotach, w tym kolejnej eksperymentalnej wersji Spitfire'a.

GPM wydał na przełomie roku dwa nowe szybowce (oba w skalach 1:33 oraz 1:50 w jednym zeszycie): Jeżyk i Czajka. Wydany został też kolejny pocią pancerny w skali 1:25 Panzerjagerwagen oraz czołg Challenger w skali 1:25 (ok.40zł). Jako zapowiedź jest niszczyciel HMS "Glowrom", autorstwa Grzegorza Nowaka.

 

WIR zapowiada kilka modeli. W skali 1:50: L-29 Delfin oraz Fi-167 (ciekawe czy w wersji torpedowej, czy też partyzantki jugosłowiańskiej). W skali 1:300 zapowiadane są: ORP "Noteć", kuter rakietowy projektu 205 oraz niszczyciel Akizuki.

 

 

JSC wydało na przełomie roku dwa modele szwedzkich krążowników w skali 1:400: Tre Kronor i Gota Lejon.

 

 

Angraf zapowiada, oprócz modelu parowozu Ty45, model dwóch wagonów chłodni 202L (skala 1:25, cena ok.65zł).

 

 

Answer zapowiada dwa "małe" modele. Ła-5FN ma się ukazać w skali 1:50, a Lublin-ambulans w 1:43. Cena każdego to 5zł.




WYNIKI KONKURSU: "Na model roku 2004" J

Powrót do spisu treści

Przedstawiam w tym miejscu wyniki w konkursie na MODEL ROKU 2004, wg czytelników Fanatyka Kartonu. Nadeszło do redakcji 296 zgłoszeń w tym konkursie, mało, w przyszłym roku się poprawcie! Czyli oddano w sumie 888 głosów na modele. Postanowiłem dodać jednš kategorię "Najlepszy model w polskich barwach", sšdzę że słusznie. Pamištkowe dyplomy, wysłałem w zeszłym tygodniu do wydawców, pewnie się ucieszš. Nagrody dla czytelników, wyślę po przesłaniu do mnie adresu przez wylosowanych "lepkimi" ršczkami szczęśliwców (lista nagrodzonych poniżej).

Nie komentuję wyników, bo stwarzałoby to pozory subiektywizmu, a tego chciałbym uniknšć. Tak więc suche fakty. Nie podałem też wszystkich modeli na ,które głosowaliście, bo po co pisać, że model X dostał 1 głos


Kategoria MODEL ROKU 2004.

1. USS "Saratoga" - GPM - 85 głosów

2. SMS "Lutzow" - GPM - 70 głosów

3. STAR 266 - Modelik - 69 głosów

4. Ty2 - Angraf - 62 głosy

5. F4U-1A Corsair - GPM - 55 głosów

6. ORP "Garland" - Quandt - 51 głosów

7. PZL P.37b Łoś - MM - 48 głosów

8. P-40E Kittyhawk - AH - 43 głosy

9. Zis-5 - Orlik - 39 głosów

10. Bristol Fighter - Quandt - 37 głosów


Kategoria WYDAWCA ROKU 2004.

1. GPM - 221 głosów

2. Quandt - 122 głosy

3. Modelik - 105 głosów

4. AH - 85 głosów

5. Angraf - 62 głosy

6. Mały Modelarz - 59 głosów

7. Orlik - 58 głosów

8. JSC - 47 głosów

9. FlyModel - 33 głosów

10. DELTA-te - 27 głosów


Kategoria MODEL ROKU 2004 - modele szkutnicze.

1. USS "Saratoga" - GPM - 85 głosów

2. SMS "Lutzow" - GPM - 70 głosów

3. ORP "Garland" - Quandt - 51 głosów

4. "Aurora" - Quandt - 34 głosy

5. "Queen Mary 2" - JSC - 17 głosów


Kategoria MODEL ROKU 2004 - modele lotnicze.

1. F4U-1A Corsair - GPM - 55 głosów

2. PZL P.37b Łoś - MM - 48 głosów

3. P-40E Kittyhawk - AH - 43 głosy

4. Bristol Fighter - Quandt - 37 głosów

5. PZL P.23b Karaś - FlyModel - 33 głosy


Kategoria MODEL ROKU 2004 - modele pojazdów.

1. STAR 266 - Modelik - 69 głosów

2. Ty2 - Angraf - 62 głosy

3. Zis-5 - Orlik - 39 głosów

4. IS-2 - Modelik - 36 głosów

5. EN57 - DELTA-te - 27 głosów


Kategoria MODEL ROKU 2004 - modele pozostałe.

1. Rzymianie - Permes - 23 głosy

2. Brama Wrocławska - MOKiS - 9 głosów

3. Titan II - HobbyModel - 3 głosy

Więcej modeli nie typowano.


Kategoria MODEL ROKU 2004 - najlepszy model w polskich barwach.

1. STAR 266 - Modelik - 69 głosów

2. Ty2 - Angraf - 62 głosy

3. ORP "Garland" - Quandt - 51 głosów

4. PZL P.37b Łoś - MM - 48 głosów

5. Bristol Fighter - Quandt - 37 głosów


Lista zwycięzców: lepik@x, hook6@x, lukmal87@x, kopajt@x, rak71@x, tony22@x, malaa@x, kitakami@x, sniegoo@x, joagrzyw@x, darek1979-79@x, meserek@x, manuciek@x, popczyk@x, mushler@x.
To są początki adresów e-mail głosujących-nagrodzonych. Proszę o przysłanie na mejla adresu w celu przesłania nagród!




WYNIKI KONKURSU:
"Na najlepszy model samolotu w skali 1:200" J

Powrót do spisu treści

To jeden z pierwszych konkursów "na najlepszy model" w FK, po za tym, kategoria niszowa, więc nie spodziewałem się wielu zgłoszeń. I nie wiele było ... .

Na początek kategoria Standard - jedno zgłoszenie. "Pitblank" nbadesłał swoje modele z lotniskowca USS "Gambier Bay": Avanger i Wildcat. Modele ładnie sklejone i zasłużenie otrzymuje on I miejsce

kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku

kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku

W kategorii Open było więcej zgłoszeń :-) O palmę pierwszeństwa walczyły tu Wildcat "Pitblanka", Ar 196 "Kata" i F1M2 Pete "Randara". Wygrał ten ostatni, jak zobaczycie na zdjęciach, bezapelacyjnie.

kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku

kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku

Kolejne dwa miejsca to Ar 196 i Wildcat.

kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku

kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku

Gratuluję uczestnikom. Dyplomy i nagrody prześlę po otrzymaniu adresów. Jako, że jest tylko jedno drugie i trzecie miejsce, "Kat" i "Pitblank" mogš sobie wybrać między nagrodami za swoje miejsca, między obiema kategoriami.




WYNIKI KONKURSU:
"Na najlepszy model M3A Honey w skali 1:48" J

Powrót do spisu treści

Na ten konkurs nie nadesłano żadnego zgłoszenia. Przykro mi ;-(




RECENZJE J

Powrót do spisu treści

Zgodnie z zapowiedzią w FK#06, w tym numerze będzie recenzja największego modelu z wydawnictwa WIR, a mianowicie PBY-5 Catalina. Model wg mnie ma same zalety z jedna małą wadą, ale o tym dalej.

Cataliny są synonimem lotnictwa morskiego II Wojny. Niech ktoś się zapyta kogokolwiek, co sądzi o Marinerze czy Shetlandzie - 90% pytanych zapyta się czy to rasa psa :-) Catalina to co innego, używana przez praktycznie wszystkich aliantów, z białymi i czerownymi gwiazdkami, posiadająca łatwo wpadającą w oko sylwetkę, znana jest przez wszystkich, którzy cokolwiek interesują się lotnictwem. Budowana była od połowy lat 30-tych, także w Związku Sowieckim, do końca II Wojny zbudowano ponad 3500 egzemplarzy różnych jej wersji. Wiele egzemplarzy lata do dziś.

Model tego samolotu zaprojektował, jakże by inaczej, Pan Marek Pacyński. Model jak na skalę 1:50 jest duży, bardzo duży i szczerze mówiąc, jest to dla mnie idealna skala dla tak dużych samolotów. Miałem problemy z powieszeniem na ścianie Wellingtona w skali 1:33, i nawet nie wyobrażam sobie abym to samo mógł zrobić z np. B-29. W skali 1:50, modele bombowców są wystarczająco duże, aby rozbudzić wyobraźnie, ale na tyle małe, aby móc spokojnie poruszać się po pokoju. Do tej pory w tej skali wydawał je tylko Mały Modelarz (ostatnio jednak w 1991 roku), były tam oprócz znanych B-17 i B-24, także mniej znane jak Halifax czy Żubr. Nawołuję - więcej dużych samolotów w małej skali!!!. A teraz o modelu :-) Catalina wydrukowana jest na 6 arkuszach kartonu i 2 offsetu z wręgami. Malowanie jest ładne - niebiesko-szare US Navy z 1943 roku, sprawia, że po sklejeniu dostajemy atrakcyjny i duży model (40 cm x 63 cm). W modelu nie ma opracowanego wnętrza kabiny, a szkoda, bo przy tej skali w tak dużym modelu przydałaby się (może jakiś zestaw waloryzujący??). Uproszczone są też silniki i aż się prosi o dodanie cylindrów w 3D. Można oba elementy dodać z pomniejszonych modeli Cataliny GPMu lub FlyModelu (oba Pana Tadeusza Grzelczaka), ale trzeba je mieć, a to dziś niełatwe i drogie. Ciekawe, że modelu PBY-5 nie widziałem na żadnym konkursie, a przecież w swojej klasie powinien wygrywać za samą wielkość.

Cena WIRowskiej Cataliny nie jest duża - ok. 5,40 zł - i wręcz zachęca do zakupu. Jeśli dodamy, że za tak niewielkie pieniądze dostajemy atrakcyjny model, to nic tylko go zdobyć i sklejać. Ale trzeba go zdobyć, nie wiem jak w innych miastach, ale w tak niewielkim miasteczku, jakim jest Wrocław, nie można kupić WIRówek !!! Swoje muszę zdobywać poprzez wymianę lub zdobywać na konkursach. Swoją Catalinę mam zamiar przerobić na 1:200 i postawić obok Emily Qrczaka (model FK do ściągnięcia w dziale MODELE).

kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku

Dzięki czemuś takiem jak braterstwo między projektantami ponad podziałami, dostaliśmy całkiem ładny jeden okręt w dwóch wersjach, a szykuje się jeszcze jeden. Panowie Nowak i Hotkin, umówili się, że każdy wykona projekt modelu z Wojny 1904 roku w ramach szeroko rozumianego współzawodnictwa :-) Na "MacGregora" padło, że wykona Aurorę, a na "Navarina", że Askolda. Efekt możemy już podziwiać. Aurora w dwóch wersjach kolorystycznych została wydana w Quandzie, a Askold ma się pojawić w Modeliku (nie jest to wielką tajemnicą, więc mogę to ujawnić).

Aurora - Jutrznia okręt legenda. Symbol Wielkiej (tfu) Październikowej Rewolucji, pierwszy wystrzał podrywający do buntu przeciw znienawidzonej monarchi, bohaterski obrońca Leningradu w 1941 roku, i tak dalej, i tym podobnie. Zajmijmy się okrętem jako takim, bez niuansów ideologicznych. Aurora, Diana i Pałłada zostały wybudowane pod koniec XIX w. i już w czasie Wojny Rosyjsko-Japońskiej były "co nieco" przestarzałe. Aurora została oddana do służby w połowie 1903 roku, rok później wypłynęła wraz z II Eskadrą Oceanu Spokojnego w kierunku Cuszimy. W czasie tej bitwy, Aurora otrzymała liczne trafienia, miała ponad stu zabitych i rannych. Po wycofaniu się z rejony walk, została internowana w Manilii. Do wybuchu I Wojny, krążownik służył jako okręt szkolny Floty Bałtyckiej. W latach 1914-17 patrolował głównie rejon zatok Fińskiej i Ryskiej, oraz przebywał na licznych remontach. 7 listopada 1917 roku Aurora oddała słynny wystrzał z dziobowej "sześciocalówki". Po zakończeniu Wojny Domowej, krążownik tak, jak wiele innych poszedłby na złom, ale jako "symbol" przetrwał jako okręt szkolny (ponownie). W czasie walk z Niemcami, w latach 1941-44, zdjęto z Aurory całe uzbrojenie i przeniesione je na linie frontu. Po wojnie przeprowadzono "remont" i zakotwiczono ją na Newie w Leningradzie/St.Petersburgu. Często remontowana, stała się właściwie kopią okrętu, ale jest jednym z nielicznych okrętów z przełomu wieków zachowanym do naszych czasów.

Kiedy Pan Składanek zapowidział wydanie dwóch Auror w różnych wersjach kamuflażu - białej i szarej, miałem mieszane uczucia. Biała, czyli przed Wojną 1904-05, więc nie zobaczymy jej w wariancie z Cuszimy. Szara, więc pewnie "rewolucyjna", niby pomnik historii, ale tej paskudnej. Potem w miarę wyjaśniej okazało się, że "szara" także będzie w wariancie "przedcuszimskim", czyli otrzymamy dwa takie same okręty różniące się tylko kolorem - wtedy myślałem, że to żart, bo co innego np. dwa Spitfire w róznych kamuflażach, a co innego dwa takie same (!) okręty. Niestety moje apele do wydawcy ( ;-( ) o zmianę jednej Aurory, na Dianę, czy też Pałładę nic nie dały - nie miałem takiej siły przebicia jak dziś (pięć tysięcy czytelników to nie w kij dmuchał dla wydawcy ;-). Model składa się z 10 arkuszy A4 kartonu, 4 arkuszy wręg, oraz licznych stron z instrukcją. Model prezentuje się bardzo dobrze i skleja się także dobrze. Znalazłem jedną wadę, dla mnie. Pokład dziobowy (cz.25) jest inaczej deskowana od pozostałych pokładów. Jest bardziej jednolita kolorystycznie. Obie wersje kolorystyczne różnią się tylko kolorem, tak więc którą kupimy zależy tylko od naszego upodobania lub doświadczenia ("młodym" nie polecam białej - łatwo częsci pobrudzić klejem).

Za 30-35 złotych otrzymujemy bardzo dobry model okrętu z okresu, powiedzmy, I Wojny. Aurora jest piękna w obu wariantach i tylko w zależności od naszych umiejętności modelarskich zależy którą wykonamy. Szkoda (czepiam się, wiem), że wydawca nie postarał się o wydanie zamiast jednej wersji kolorystycznej któregoś z bliźniaków, a projektant zapowiedział, że to koniec jego przygody z okrętami nie biorącymi udziału w II Wojnie Światowej. Czekamy teraz z utęsknieniem na Askolda Pana Dmitra Hotkina - podobno ma być biały :-D

Ostatnio słyszałem plotki, o kolejnym wysypie modeli starych samochodów z kartonu. Postanowiłem więc przypomnieć jeden z lepszych modeli tej klasy (w tym tysiącleciu były zaledwie cztery i każdy co najmniej dobry). Modelem tym jest Prosper Lambert 20HP w skali 1:25, autorstwa Jacka Obuszyńskiego, wydany 2 lata temu przez Answer.

Stare samochody, i w ogóle auta, nie miały do tej pory zbyt wielu replik kartonowych. W latach 70-tych wydał tego trochę Mały Modelarz, a potem mieliśmy ok. 25 lat przerwy. 2 lata temu ukazały się w krótkim odstępie czasu cztery samochody z początku ery motoryzacji. Answer wydał sportowego Prosper Lamberta, Orlik Le Zebre, a Omix Forda T i Mercedesa Simplexa. Le Zebre został wydany w skali 1:15, pozostałe w skali 1:25. Modele są ciekawe, atrakcyjne kolorystycznie i zaprojektowane w ten sposób, aby mógł je wykonać, zarówno modelarz zaawansowany (przedział silnika, skrętne koła, ...), jak i osoby mniej doświadczone. Prosper był maszyną sportową. Potężny (!!!) silnik 20 konny, zapewniał mu osiągi na poziomie "malucha". Ze względu na ubogą dokumentację, nie można stwierdzić na ile, części silnika, podwozia i kabiny są zgodne z orginałem, ale znając autora (mam Prospera z autografem !!!), wiem, że starał się "wycisnąć" jak najwięcej z posiadanych materiałów.

Co mamy w wycinance? Model mieści się na arkuszu A3 kartonu. Na okładce ładny "rendering" 3D samochodu. Instrukcja wyjaśnia prawie wszystko (były pewne kłopoty z zawieszeniem, ale wydawnictwo udostępniło dodatkowy rysunek złożeniowy). Kolory są ładne, wydruk prawidłowy. Niestety wydawca upchnął części tak, że trudno znaleźć wszystkie elementy z danego przedziału (widziałem arkusz próbny u autora i miał on części ułożone tematycznie (częsci silnika, części kabiny, ...). Model tego samochodu skleja się nieźle, wykonawcy na sam model się nie skarżą, ot ładne "conieco", miła przerwa między większymi modelami.

Samochody "przedwojenne" są śliczne, powie to każdy. Niestey mało jest ich na rynku, 3-4 sztuki plus zabytkowe MMy, to nie wiele dla chcącego stworzyć ich kolekcję. Z dobrze poinformowanych źródeł, wiem, że w tym roku powinny ukazać się co najmniej dwa stare samochody w skali 1:25, autorstwa Pana Jacka, Może rynek chwyci i inni wydawcy także się skuszą na auta. Brakuje w tym segmencie rynku dużo, tylko z polskich np.: Fiat 508, Syrena, Warszawa, CWS, ... .

Najnowszy model Małego Modelarza potwierdza dwie myśli "ludowe": modele Pana Mistewecza są świetnie opracowane, ale zawsze "zniszczone" (można wstawić dowolne słowo) przez wydawnictwo vel. drukarnię. Model Łosia potwierdza to w 100%. Świetne opracowanie, najlepsze w historii, po wyjściu z drukarni, nadaje sie tylko do ... zadumy na losem MM-a.

Łoś jaki jest każdy wie. Jedyny nowoczesny polski samolot w 1939 roku, przeznaczony był do bombardowań taktycznych, użyty został jako szturmowiec (z opłakanymi, dla załóg skutkami). Polska myśl techniczna na światowym poziomie, porównywany do Ju-88, po upadku Polski, wykorzystywany w Rumuni na Froncie Wschodnim, oraz po Wojnie (ostatni Łoś został skasowany w latach 50-tych, a polski rząd nie wyraził chęci przyjęcia go do muzeum!!!!) .

Modeli Łosia było wiele - teoretycznie. Przez wiele lat wznawiany był w Małym Modelarzu model Pana Karpińskiego. Model w swoich (początek lat 60-tych) czasach, całkiem przyzwoity, ale pod koniec lat 70-tych (ostatnie wydanie) już trącił myszką. Potem w 1995 roku pojawił się model Pana Bączkowskiego (też MM), przyzwoity i właściwie tyle można o nim powiedzieć, niczym na rynku się nie wyróżniał. FlyModel wydał w tym samym czasie model Pana Grzelczaka, to już była super-technika, choć graficznie (jak zawsze w pierwszych Fly'ach) można było mieć wiele zastrzeżeń. Rok tem Gomix (d. FlyModel) wydał Łosia-A autorstwa Pana Świerczewskiego, bardzo porządny model, graficznie nie ustępujący GPMowi, czy też niektóym Kartonowym Arsenałom. Merytorycznie nie równy. Pierwsze wrażenie jest bardzo dobre, po drugim mam już uwagi to "płaskich" cylindrów i wyposażenia kabin (2D). I w końcu nowość (4-5/2004 :-) Łoś autorstwa Pana Mistewicza, najwyższa półka projektowa dzisiejszych czasów, ale tylko projektowa, dlaczego? - niżej. (wszystkie opisane modele PZL P.37 zostały wydane w skali 1:33 i w wersji B, za wyjątkiem modelu z Gomixu).

Kiedy w Wodniku pojawiła się informacja, że w następnym numerze będzie PZL P.37B autorstwa Pana Pawła, powstały u modelarzy dwa ugrupowania. Jedno mówiło: hurra, świetny model, może tym razem drukarnia go nie zepsuje; drugie: szkoda, bo świetny model zostanie zepsuty przez drukarnię. To naprawdę nie jest żart. Po ukazaniu się modelu, obiegła wszystkich wieść, że niestety model jest "zkaszaniony" przez drukarnię. Sam przejrzałem ok. 100 egzemplarzy i było między nimi ok. 4 nadających się do kupienia z ALE. Za to podobno w Trójmieście Łosie były całkiem niezłe, można było coś wybrać dla siebie. Wypiszę tu krótko najważniejsze problemy z tym modelem (nie wszystkie występują w jednym egzemplarzu): złamany i sprasowany kartonu podczas składania, zdarta farba, czasem nawet do "białego", ślady po rolkach (w jednym egzemplarzu widziałem "na wylot"), plamy w innych kolorach na częściach, "wżery" po dostaniu się piasku(?) do maszyny drukarskiej, braki nadruku koloru, przesunięcie części na zgięcia arkuszy, ...

Teraz o samym modelu. Po prostu jest świetny. Można wykonać pełną mechanizację płatów i usterzenia. Kabina w pełni wyposażona (3D nie nadruk!). Komory bombowe otwierane i z pełnym ładunkiem bomb. ... Znalazłem do tej pory jeden "feler" - Łosie miały niesymetryczne wolanty, a w modelu są one symetryczne (częsty błąd także w modelach plastykowych), na szczęście można to samemu przerobić. Model można wykonać także jako "bryłowy" - brak mechanizacji, wnętrza, komór podwozia i bombowych, choć szkoda. Do takiego celu dla pociechy lepiej kupić (dostępny i tani) model p. Bączkowskiego (MM 5-6/95.)

Podsumowując, za 16 złotych dostajemy (w większości przypadków) świetny model do rewaloryzacji graficznej. Jest to napewno najlepszy Łoś wydany w kartonie, ale o ile byłoby lepiej gdyby, ktoś przypilnował druku, lub wydał go inny wydawca. Sądzę, że nawet dwukrotne przebicie ceny, nie byłoby przepłaceniem za taki model. Ja czekam teraz na PZL P.37 w skali 1:50, najlepiej z wnętrzem, mamy już świetne P.7a, P.11c, P.50a i inne nasze samoloty z Września w tej skali (nawet jest Żubr), i ten model świetnie by się do takiej kolekcji nadawał.

kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku

Fokker D.XXI z Designu był najbardziej poszukiwanym przeze mnie modelem kartonowym, do czasu aż w krókim czasie znalazłem 4 - czekanie się opłaca z tego widać :-). Zawsze byłem entuzjastą maszyn latających (nie tylko samolotów), których było mało, miały ciekawe kształty lub historię. Coś tak popularnego jak np. Spitfire nigdy mnie nie ciągnęło (chyba, że wysokościowe wersje rozpoznawcze, w jednolitych, pastelowych kamuflażach, mhm ...). Kiedy byłem młodszy (znaczy bez brody, dzieci i siwych włosów), zawsze zastanawiało mnie na czym latali Holendrzy, Norwegowie, Belgowie i Finowie w czasie swych walk w latach 1939-1940. Modeli samolotów z tego tematu jak na lekarstwo, aż tu nagle widzę w WSMK "Orinko", że w Designu, na początku lat 90-tych wyszedł model Fokkera D.XXI. Szok i zęby na podłodze. Początek lat 90-tych przespałem w liceum i tylko od czasu do czasu coś tam skleiłem, ale głównie z MM, bo do sklepów mi się nie chciało jeździć. Tak więc, mniej więcej od 4 lat, przy każdej okazji wypisywałem na giełdach - szukam tego modelu !!! W końcu znalazłem i mogę się z wami podzielić wrażeniami.

Fokker D.XXI był pierwszą, w miarę nowoczesną maszyną lotnictwa holenderskiego. Dolnopłat ze słabym silnikiem gwiazdowym, stałym podwoziem oraz mieszaną konstrukcją. Miał być po dostarczeniu maszyn rozwojowych, przesunięty do koloni, stało się inaczej i walczył na niebie swej ojczyzny. Maszyny holenderskie wyróżniały się ciekawym malowaniem. Po pierwsze, duże pomarańczowe trókąty, jako znaki przynaleźności państwowej (patrz: Fokker G.1B z wydawnictaw ALFA, czy Brewster Buffalo z Kartonowego Arsenału), oraz kamuflażem, w którym najważniejszym kolorem był czekoladowy, mniam. Dwudziestkajedynka nie była zbyt groźnym przeciwnikiem dla Messerów, ale piloci na nich latający walczyli dzielnie. Większe sukcesy Fokkery odniosły w walce z WWS w barwach Finlandii (marzy mi się ten samolot na nartach), latając wśród największej zbieraniny typów samolotów w barwach jednego państwa (wieksza była tylko w 1918-19 w Polsce).

Model pana Olesia, bo to on jest autorem tego modelu (może wznowienie w Modeliku?) jest nawet na dzień dzisiejszy, niezły. W swym czasie napewno był jednym z lepszych modeli, teraz troszkę już ma za mało detali. Po 10-15 latach od wydania, model ma dalej, żywe i prawidłowe kolory, wydruk bez przesunięć itp "baboli". Na szczęście w Fokkerze było stałe podwozie i w modelu nie mamy czarnych pól zamiast wnęk podwozia ;-). Kabina uboga, ale ma wszystko co trzeba, statecznik pionowy wykonany nawet jako ruchomy, silnik jako tzw. "półgwiazdowy". Dziś żaden fajerwerek i właściwie tylko dla entuzjastów (normalny modelarz pójdzie i kupi sobie Bf109 lub innego Mustanga), ale na pewno będzie miłą ozdobą kolekcji mazyn z II Wojny.

Jeśli nie jesteście "napaleni" na ten model to sądzę, że wydanie więcej niż 15 złotych mija się z celem. Ja za swoje dwa egzemplarze w sumie po tyle dałem i jestem zadowolony, bo bym dał i 30zł za jeden (ale wtedy tylko jeden). Model jest rzadki, ale od listopada dziwnym trafem można go spotkać częsciej. Czekam na wydanie m.in. takich maszyn jak Hawk 75/P-36, Gladiator, CW-21 Demon czy też zwykłego P-26, ktoś to chyba już zapowiadał.

Skala 1:25 (czy też 1:24) nie jest popularna wśród modeli samolotów kartonowych. Ta podziałka była stosowane przez MON i Małego Modelarza dla modeli samolotów sportowych (np. RWD-13), a obecnie tylko przez JSC (4 myśliwce z II Wojny). Dlatego z zaskoczeniem przyjąłem wiadomość, że Orlik zaczyna wydawać serię (!) modeli w skali 1:25. Oczywistym jest fakt, że nie będzie to np. B-17, ale raczej mniejsze samoloty, jak Sopwith Triplane. Dzięki uprzejmości mej Żony, mam już ten model w ręku i mogę się z wami podzielić opinią o nim.

Triplane powstał jako przeróbka Sopwith Pup'a, polegająca na dodaniu trzeciego płata, oraz zmniejszeniu cięciwy wszystkich płatów do 99cm (chyba). Wynikło to z potrzeby zapewnienia lepszej widoczności "do góry" przez pilotów. Oprócz powstania trójpłatowców, zaowocowało to też innymi rozwiązaniami, jak np: przerwa w płacie, obniżenie położenia górnego płata, wprowadzenie jednopłatów. Triplane wdarł się szybko w łaski pilotów, zarówno brytyjskich jak niemieckich (kilka zdobycznych maszyn walczyło w imieniu Cesarza). Spowodowane to było jednak, głównie "dosiadaniem" tych maszyn przez doświadczonych pilotów (np. "Czarna Eskadra") i swego rodzaju zaskoczeniem przeciwnika. Triplane szybko przestał być modny i został zastąpiony przez Camele, ale moda na trójpłatowce trwała, właściwie do lata 1918 roku (Nieuporty, Pfalze, Dreidecker).

Model p.Dzięgielewskiego przedstawia maszynę ze słynnej "Czarnej Eskadry" Royal Navy. Samolot o nazwie "Black Death" był pilotowany przez ppor. Johna Sharmana. Zeszyt z modelem składa się z 4 arkuszy kartonu, plakatu A3, arkusza A4 z częściami wnętrza oraz żeberkami płatów, oraz stron z licznymi rysunkami montażowymi. Instrukcja jest obszerna i konkretna - widać że model tworzył modelarz. Model jest skomplikowany, sam karabin maszynowy składa się z 39 elementów. Niestety podobny stopień trudności dotyczy całego modelu (ok. 100 żeberek płatów, silnik z kilkuset części, wszystkie powierzchnie ruchome, wnętrze zaprojektowane, nawet tam gdzie go nie widać- ogon). Super model, ale nie dla każdego. Model wydrukowany jest wręcz wzorcowo. Kolory ładne, prawidłowe, nigdzie nie brakuje tekstur. Troszkę (przy poziomie całego modelu) rażą zazanczone grube linie na płatach (pod żeberka), ale może w sklejonym, modelu nie będzie to tak widoczne.

Jest to na pewno model dla doświadczonego modelarza. Stopień skomplikowania jest tak duży, że nie polecam go modelarzom bez większego stażu modelarskiego. Może kiedyś gdy, Orlik pokusi się o wydanie tego samolotu (np. w składance z innym) w skali 1:33, z uproszczeniami. Jednak model jest wart swej ceny, za 19 zł otrzymujemy najlepszy model "druciaka" w kartonie i jeśli ktoś się interesuje tym okresem lotnictwa, na pewno nie będzie żałował swej decyzji. Triplane'a na pewno zobaczymy na wielu konkursach i to raczej wyżej niż niżej. Polecam.

kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku

Autor: Krzysztof Popławski Specjalnością firmy JSC są statki i okręty w skali 1:400. Charakterystyczne dla opracowań jest również to iż modele nie posiadają części podwodnej. Dla niektórych jest to wada nie do zaakceptowania innych odstręcza też banalna (czytaj mała) skala. Postanowiłem sam spróbować co warte są modele tego wydawnictwa i zabrałem się do budowy niemieckiego lotniskowca Graf Zeppelin (JSC nr 38).

Jest to właściwie okręt, którego nie było - jego budowa nigdy nie została ukończona a opracowanie przedstawia wizję jego wyglądu z okresu nigdy nie rozpoczętej służby. W jego budowie można dopatrzyć się odniesień do konstrukcji brytyjskich i japońskich. Gdyby okręt ten rzeczywiście został użyty nie zostałby raczej postrachem mórz i oceanów. 12 Me 109 i 30 Ju-87 nie powala na kolana, jest to bliskie standardom brytyjskim ale w tym czasie duże lotniskowce amerykańskie przenosiły już blisko setkę samolotów każdy.

Model przygotowany został komputerowo. Części na 13 arkuszach formatu A4 wydrukowane są dokładnie i z ładną kolorystyką. Wydawca twierdzi, że wycinanka zawiera 2270 elementów. Nie liczyłBem tego ale przyznaję, że jest co kleić. Mimo stosunkowo małej skali, model wcale nie jest taki mały. 64 centymetry to mniej więcej tyle ile ma solidny niszczyciel w skali 1:200. Brak "podwozia" również przestałem postrzegać jako wadę, gdyż okręt bardzo fajnie "pływa" na półce. Niezwykłą cechą modelu jest możliwość wykonania w pełni ruchomych wind, dzięki czemu możemy dowolnie konfigurować jego wygląd przez cały czas eksponowania w gablocie. Na uznanie zasługuje również poważne potraktowanie pokładu hangarowego. Zupełnie beznadziejnie wypada przy nim "hangar" w Zuikaku (1:200!) wydawnictwa GPM. Sklejalność Zeppelina jest bardzo dobra, budowa daje satysfakcjonujące zajęcie na wiele wieczorów.

Są jednak i wady. Część rufowa okrętu wydaje się zbyt uproszczona, zwłaszcza po tym co udało się autorowi dokonać z częścią dziobową modelu. Problemem są też samoloty. Zostały wydrukowane na kredowej okładce. Utrudnia to jednoczesne ich wykonywanie wraz z lotniskowcem (na odwrocie okładki są plany okrętu). Ważniejsze jest jednak to, że papier ten po prostu kiepsko się obrabia. Autor zadał sobie wiele trudu, żeby samoloty nie były identyczne. Każdy ma inne numery taktyczne i ładne malowanie, jednak niewiele z tego widać, gdyż cały trud autora masakruje raster z maszyny drukarskiej. Dużo lepiej wygląda to np. w lotniskowcach Zuiho czy Invincible, pozostaje więc mieć nadzieję, że wydawca pokusi się o dalsze doskonalenie bardzo udanego modelu jakim moim zdaniem jest Graf Zeppelin.




RELACJE Z BUDOWY J

Powrót do spisu treści

Autor: Grzegorz Nowak (W). RedNAcz pogania mnie do napisania kolejnej relacji. Przerażony wizją czeluści piekielnych, łoża madejowego - a co najgorsze - spaleniem wszystkich moich modeli ;-) biorę się do roboty ... .

kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku

Tym razem o innym druciaku z I wojny - czyli o Morane-Slaunier MS-3 L. W zamierzchłych czasach, gdy nie było jeszcze możliwości wyboru między HALem a GPMem istniał jedyny słusznie wybór modelarski - czyli Mały Modelarz. O zasługach tego czasopisma dla rozwoju modelarstwa nie będę teraz pisał (dla sportu też - to bieganie po kioskach), nie czas po temu, ale słowa uznania za ciekawy wybór tematów należą się zawsze. Pojawiały się także modele z okresu Wielkiej Wojny, najczęściej opracowane przez Wiesława Bączkowskiego. Są to prościutkie (jak na dzisiejsze standardy) modele, najczęściej w zestawach 2-3 modele na jeden zeszyt. W trakcie tworzenia serii samolotów z pierwszej wojny sięgnąłem właśnie po jeden z takich MMów- czyli nr 2/1974 zawierający Fokkera E.III, Nieuporta 17 C1 i opisywanego niżej Moranka.

Numer ten zaskakuje dobrą, jak na ówczesne czasy, ładną kolorystyką. W modelach Fokkera i Morana poszycie skrzydeł wydrukowano na offsecie, co w połączeniu z duuużą liczbą żeberek powinno dawać bardzo ciekawy, moim zdaniem, efekt. Ja jednak nie chciałem "bezcześcić" mojego egzemplarza wycinaniem z niego części. W obecnych czasach można przecież skorzystać z innych środków, aby mieć model do wycięcia. Zeskanowałem więc części do Moranka w rozdzielczości 300 dpi i po lekkim wyczyszczeniu tła odpaliłem drukarkę - spłynęły do mnie 3 arkusze z częściami Morana. Po zabezpieczeniu druku lekko rozcieńczonym Caponem (plujka) mogłem przystąpić do sklejania.

Wiadomo - na początek szkielet i kadłub. Z "korytkowym" kadłubem nie ma większych problemów (jedyne czego należy mocno pilnować to właściwa geometria kadłuba), pasuje bez kłopotów wnętrze kabiny i maska silnika, sam silnik nie przedstawia też jakiegoś szczególnego problemu do wykonania. Upierzenie ogonowe skleja się na płask- jedyne co poprawiłem, to zmniejszyłem nieco szkielet statecznika pionowego - był troszkę za duży.

kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku

Skrzydła wydrukowałem na normalnym papierze o gramaturze 160. Być może to było powodem dla którego wszystkie żeberka okazały się za długie. Poradziłem sobie z tym robiąc ciach-ciach nożyczkami na końcach. Największy kłopot w modelu to właściwe zamocowanie skrzydeł. Przytwierdzone do kadłuba są za pomocą piramidki - a ta w modelu nie jest specjalnie precyzyjnie odwzorowana. Ale po kilku minutach nerwowych wahnięć jakoś udało mi się ten etap zakończyć (zdanie sponsorowane przez SuperGlue J). Następnie musiałem wykonać olinowanie "parasola". Sięgnąłem w tym celu do "Samolotów I wojny światowej" z wydawnictwa Lamapart, bo instrukcja jest w tym miejscu dość nieczytelna. Moje olinowanie jest pośrednią drogą pomiędzy tym co widać na zdjęciach a tym co było w instrukcji - czas poganiał. Po kilku dniach (chyba 4) mogłem się cieszyć obserwacyjnym "parasolem" z początkowego okresu wojny. Jak wyszło- możecie ocenić patrząc na zdjęcia.

I tylko pierwsze wrażenie było niesamowite- jak ten samolot nie "składał" się przy lądowaniu? Eeeech, ten drut fortepianowy- to jest siła !!


  Powrót do spisu treści


www.konradus.com Get Firefox!