Fanatyk Kartonu Forum Kartonowe

E-zin Kartonowych Fundamentalistów ;-)   

Numer 8 - luty 2005

Spis treści:
ZapowiedziWyniki konkursu na najlepszy model niszczyciela ORP "Garland" z wyd. QuandtWyniki konkursu na najlepszy model samolotu Bristol Fighter z wyd. QuandtRecenzjeRelacje z budowyABC Modelarstwa Kartonowego - część pierwszaABC - Jak można samemu przerabiać modele

Powrót do strony głównej |  Konkursy Fanatyka Kartonu |  Modele Fanatyka Kartonu

Fanatyk Kartonu #07  <> Fanatyk Kartonu #09

Witam.

Witam, kolejny numer Fanatyka, kolejne zmiany. Chyba to dobrze, bo znaczy to że nie spoczeliśmy na laurach, tylko pracujemy nad rozwojem pisma. Od tego numeru FK "puchnie". Zaczynamy cykle ABC. W tym numerze pierwsze części artykułów pp. Kołodzieja i Rabajczyka. Mam nadzieję, że obszerniejszy i dłuższy numer, to większa frajda dla was.

W tym numerze zamknięte zostały konkursy na najlepsze modele ORP "Garland" i Bristol Fighter z wydawnictwa Quandt. Jako, że zgłoszeń było pół (cyfrowo 1/2). Postanowiłem na razie nie naciągać wydawców na nowe konkursy. Oczywiście trwają nadal konkursy już rozpoczęte i zachęcam do wzięcia w nich udziału.

W tym numerze Fanatyka Kartonu są kolejne gąsienice do pobranie. Tym razem do Pantery. Ich autorem jest jak zwykle Mariusz "QŃ" Koński. Model do pobrania jak zwykle w dziale "Modele Fanatyka Kartonu"

Mała prośba do nadsyłających recenzje i relacje do FK: tekst powinien składać się co najmniej z "10 zdań" - 4 zdania to naprawdę za mało. Aha, inwektywy wycinam, więc negatywne uczucia do modelu wyrażajcie w inny sposób.




 

Przemek "Homik" Bogusz

 

kontakt z "redakcją:
fanatyk_kartonu@gazeta.pl

NOWOŚCI i ZAPOWIEDZI

Wydawnictwo Orlik znów zaskakuje i to jak mile. W lutym oprócz Kamowa A-7 (autor p.Kołek, cena 22zł), pojawił się na rynku J7W1 Shinden (autor p.Fuczek, cena 19zł). Na ten samolot czekali miłośnicy lotnictwa (nie tylko "japiszonów") od 1975 roku. Bravo!


GPM także zgodnie z zapowiedzią wydał model niszczyciela HMS "Glowwrom", autorstwa Grzegorza Nowaka (cena ok. 27zł). Kolejnym modelem będzie Ki-44 Shoki p.Ciesielskiego.

 


Jak zawsze bez zapowiedzi p.Grabowski z HobbyModel wydał swój kolejny numer. Tem razem jest to Suchoj Su-39, czyli poważnie zmodyfikowany Su-25. Duży model w atrakcyjnym malowaniu za jedyne 24zł.


Małym szturmem na polski rynek wchodzi wydawnictwo Bumażna Kolekcja z Samary. Do tej pory wydała ona dwa modele okrętów w skali 1:100: torpedowiec z 1904r. Stereguszczij oraz okręt podwodny z II Wojny A-5 Metalist. Autorem obu jest A.A.Dolbiczkin. Recenzja modelu Stereguszczijnego poniżej.


Answer wydał w styczniu model myśliwca Spitfire Mk.II, model oparty na modelu w skali 1:33 wydanym w TanimHobby (autor p. Zbroja, cena ok. 10zł).


W kioskach jest juz dostepny piaty numer Kartonowej Armii z wydawnictwa Permes - Rzymianie cz.2 - Cesarstwo. W srodku oprocz figurek Rzymian, takze barbarzyncy i gladiatorzy. Niedlugo numer specjalny z rydwanem bojowym oraz kolejne numery Kartonowej Armii, tym razem Grecy.

Szerszy artykul o figurkach z Permesu pojawi sie niedlugo w numerze specjalnym Fanatyka Kartonu. Bedzie on ilustrowany modelami wykonanymi przez dzieci z MDK Trzcianka, ktore przekazalo im, przez nas, wydawnictwo.

kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku   kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku
kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku   kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku



WYNIKI KONKURSU:
"Na najlepszy model niszczyciela ORP "Garland"" J

Powrót do spisu treści

BRAK NADESŁANYCH PRAC. Przykro mi i Frytkowi.




WYNIKI KONKURSU:
"Na najlepszy model samolotu Bristol Fighter" J

Powrót do spisu treści

BRAK NADESŁANYCH PRAC. Przykro mi i Frytkowi.




RECENZJE J

Powrót do spisu treści

kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku

Nadeszła do mnie w zeszłym tygodniu paczka z Samary (dla tych co spali na geografii - to w Rosji). W środku dwa najnowsze modele, a właściwie to dwa pierwsze, z wydawnictwa Bumażna Kolekcja. Oba modele, okręt podwodny A-5 Metalist i torpedowiec Stereguszczij, są autorstwa p. Aleksandra A. Dolbiczkina. Są to przyzwoite pozycje na rynku, a co najważniejsze będą dostępne w Polsce. W tym numerze zrecenzjuję Stereguszczijnego, w następny FK będzie recenzja Metalista autorstwa Hook'a 6 (nie mogłem sobie darować Włodku :-).

Torpedowce typu "Sokol", do ktorego nalezal "Stereguszczij", budowane były w zakladach w Sankt-Petersburgu, potem były rozebierane i w takim stanie dostarczane do Port-Artur drogą ladowo-morską. W Port-Arturze ponownie montowane i właczane do Pierwszej Eskadry. Charakterystyka typu "Sokol": - wyporność pełna: 258 t - wymiary: 57.9 x 5.7 x 2.3 m - prędkość: 26.5 węzła - załoga: 4 oficerów i 49 marynarzy - uzbrojenie: 1x75mm, 3x47mm, 2wt380mm Stereguszczij został przyjęty do służby 20.09.1903r. Rankiem 26.02.1904r., podczas walki z 4 japońskimi niszczycielami został uszkodzony i zatopiony. Zginęło 49 z 53 członów załogi. Do tej pory w Sankt-Petersburgu jest pomnik upamiętniający jego i jego załogę.

Model jest wydany na zwykłym, ale wysokiej jakości kartonie. Składa się z 4 arkuszy kartonu, 2 papieru i lakierowanej okładki oraz ....... jedwabnej kolorowej bandery (!!!). Kolorystyka nienaganna, druk także, nie ma przesunieć kolorów, całość sprawia naprawdę przyjemne i estetyczne wrażenie. W modelu użyto także farby złotej: napis na dziobie, bulaje, śruby, głowice kompasów. Malowanie pokazuje wygląd okrętu z 1904 roku, czyli Port Artur. Całość w kolorze głębokiej zieleni, z brązowymi pokładami. Duża ilość klasycznie kreślonych rysunków montażowych a także opis budowy modelu (także po polsku !!!) z pewnością jest wielkim plusem tego niewielkiego modelu. Na minus należy zaliczyć okładkę. Obrazek na niej jaki jest każdy widzi. Coś w tym jest, że pierwsze modele wydawnictw, mają kłopoty ze znalezieniem dobrego autora okładek (chyba zachodzi tu wniosek, że najważniejsze jest to co w środku).

Model jest napewno gratką dla okrętowców. Skala 1:100, nie jest standardowa, ale w 1:200 byłoby to maleństwo. Model nadaje się dla początkujących. Cena ok. 200 rubli, czyli jakieś 20zł, może być. Naprawde warto. Model przekazało do recenzji wydawnictwo Bumażna Kolekcja www.dolbichkin.narod.ru. (niedługo strona w języku polskim).


kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku

W latach 70-tych, polski modelarz kartonowy to miał łatwo. Szedł do kiosku i kupował (jeśli miał szczęście) Małego Modelarza. Nie narzekał na jakość, nie porówynwał z innymi modelami, nie dyskutował na forum internetowym, wszystko było najwyższej klasy. Jedynym "konkurentem" był DDR-owski Modellbogen (w tamtym ustroju, zawsze były dwie "firmy" zajmujące się tą samą działalnością). Wydawnictwo to, wydawało głównie modele lotnicze w skali 1:50 (oprócz tego np.1:40 itp), oraz okręty, inne modele sporadycznie. W tej chwili niemieckie modele możemy kupić na giełdach (czasem za paskarskie pieniądze) lub ich reedycję w wydawnictwie Schreiber. Moja recenzja dotyczy, jednego z ciekawszych modeli z Modellbogen, a mianowicie śmigłowca rolniczego Kamow Ka-26.

Kamow Ka-26 jest ciekawym śmigłowcem, ze względu na budowę jak i na zastosowanie. Tradycyjny dla wytwórni Kamowa układ dwuwirnikowy, sprawia, że helikopter jest niewielki i świetnie nadaje się do transportu. Dwa silniki po bokach kadłuba, sprawiają wrażenie (patrząc od przodu), że Ka-26 jest większy niż się wydaje, a ażurowa konstrukcja belki ogonowej i spryskiwaczy powoduje porównanie do zabawki, lub czegoś bliżej nieokreślonego (NOL ?). Śmigłowiec przedstawiony w zeszycie, jest w barwach Aeroflotu. Przystosowany do działań na rolniczym polu walki z światem kapitalistycznym (może Stonką-Imperialistką ?), ma zamontowane dwa wielkie opryskiwacze "nawozów". Helikopter ma atrakcyjne malowanie: srebrny z elementami czerwonymi, żółtymi i niebieskimi - ot tak pisanka z wirnikami :-)

Model składa się z 4 arkuszy A4 kartonu powleczonego srebrną folią, dwóch A4 kartonu z wręgami, oraz okładki z instrukcją. Szczerze mówiąc nie wiem jak modelarze sklejali te modele. Karton z przylepioną folią sprawia wrażenie jakby od samego patrzenia chciał się rozdwajać, łamać i wyprawiać inne harce (a raczej go nie potnę do sklejenia, choć kusi ..). Elementy barwne, są dobrze nasycone, ale zachodzi tu przesunięcie kolorów, a raczej ich "wylewanie" po za obrys części (wada podłoża ?). Części są tak daleko od siebie, że można by umieścić w wycinance z dwa modele, ale za to części są położone tematycznie (osobno wirnik, osobno kabina, ...). Instrukcja wyjaśnia wszystko (sam model też nie jest skomplikowany), jest oczywiście po niemiecku, ale rysunki są czytelne. Osoba wykonująca model Ka-26 powinna szczególną uwagę zwrócić na elementy z drutu (wirniki, spryskiwacze, belka ogonowa), jest tego dużo i na pewno bez cjanoakrylu się tu nie obędzie. Model nie posiada wnętrza kabiny, co w tej skali jest standardem, a szkoda.

Modele z DDR-u, są ładne, przypominają tamte czasy, pokazuje wiele maszyn nie wydanych nigdzie indziej (seria samolotów pasażerskich). Ciekawe jest też zastosowanie w nich folii aluminiowej - MM drukował poprostu na szaro, co było kiepskim rozwiązaniem, nie tylko przy "migach" i "limach". Oczywiście Modellbogen nie są celem nożyczek (choć po zeskanowaniu ...), i stanowią raczej ciekawostkę historyczną i kolekcjonerską. Ceny tych zeszytów (jeśli je znajdziemy) wahają się w zależności od miejsca zakupu (nawet do 200 zł za egzemplarz).


kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku

Po wykonaniu planu "PEKIN", pod koniec sierpnia 1939 roku, Polska Marynarka miała na Bałtyku tylko trzy nowoczesne i w pełni wyposażone okręty: OORP "Wicher", "Orzeł" i "Gryf". Reszta, albo była przestarzała lub wymagające gruntownej modernizacji ("wilki"), albo nie skończyła wyposażenia stoczniowego (ORP "Sęp"). Modeli tych trzech okrętów było trochę (m.in. Mały Modelarz, GPM, Halinski, FlyModel, JSC, ...), z tym, że już jakiś czas temu i ich nakłady (po za ostatnim "Orłem" z MM), są wyczerpane. Chciałem przypomnieć zeszyt z wydawnictwa pana Halińskiego, w którym zamieszczony były dwa modele w skali 1:200 OORP "Wicher" i "Orzeł" autorstwa pana Domadziarskiego.

OORP "Wicher" i "Burza", były pierwszymi polskimi okrętami z prawdziwego zdarzenia. Wcześniej posiadane torpedowce, kanonierki oraz mniejsze jednostki, były raczej "kuźnią kadr" niż znaczącą siłą bojową polskiej floty. Oba niszczyciele zbudowano we Francji, opierając się na typie Burrasque. W chwili wybuchu wojny nie były to już jednostki nowoczesne. Uzbrojenie altyleryjskie było nieprzystosowane do walk z samolotami (a uzbrojenie przeznaczone do tego - niewystarczające), prędkość maksymalna (~33 w.), także była poniżej panujących standardów (patrz przebudowa "Burzy w czasie wojny, na eskortowiec o zredukowanym uzbrojeniu). Zresztą władze PMW, wiedziały o tym i następne jednostki (OORP "Grom" i "Błyskawica" oraz jednostki projektowane w Polsce) zostały zamówione z myślą o "przyszłości". O działalności Wichra można przeczytać w wielu pozycjach książkowych, więc tutaj podam tylko najważniejsze. 02.09.39 eskortuje jednostki minowe, nierze też udział w pierwszej w II Wojnie bitwie powietrzno-morskiej. 03.09.39 razem z ORP "Gryf" zostaje "uziemiony" przez dowódctwo w porcie. Razem z Gryfem bierze udział w walce z niemieckimi niszczycielami (dwa typu Maas), z której mimo braku swobody ruchu, nasze okręty wychodzą zwycięsko. Tego samego dnia tonie po nalocie samolotó niemieckich.

ORP "Orzeł" był najnowocześniejszym (obok bliźniaczego Sępa) okrętem podwodnym PMW. Zbudowany w Holandii, był dużym (wręcz oceanicznym) okrętem o silnym uzbrojeniu altyleryjskim i torpedowym. Od 01.09.39 działa na Bałtyku. Zostaje internowany w Estonii, skąd ucieka w dramatycznych okolicznościach. Przedostaje się do Anglii i rozpoczyna działalność patrolową. W czasie niemieckich przygotowań do inwazji na Norwegię, zatapia transportowiec wojska Rio de Janerio. Z jednego z następnych patroli nie wraca, prawdopodobnie tonąc po zderzeniu z miną.

Modele obu okrętów, w skali 1:200, zamieszczono w jednym zeszycie. Pomysł dobry, bo dzięki temu przełożenie cena/zawartość jest rozsądna. Oba modele są z pewnymi zmianami, przeróbkami modeli w skali 1:100 (także wydanych w KA), co absolunie nie jest wadą. W ogóle uważam, że model Wichra jest najlepszym modelem niszczyciela wydanym przed "erą komputerową". Zeszyt składa się z 4 arkuszy B4 kredowego kartonu (ale z rodziny tych lepszych), 2 arkuszy z wręgami i 2 arkuszy z instrukcją. Do tego świetna okładka autorstwa p.J.Wróbla. Części są rozmieszcozne tematycznie (czyli nie ma obawy o wymieszanie ich między modelami). Mnie razi tylko poszatkowanie przedniej części kadłuba w Wichrze, tu widać przewagę projektowania na komputerze (tam można rozwinąć sprawniej takie skomplikowane siatki). W porównaniu z 1:100, zyskujemy także to, że częsci które trzeba pomalować od wewnątrz, są mniejsze i mniej je widać w gotowym modelu (stanowiska altylerii i torped). Kolory są nałożone bardzo dobrze (dzięki kredzie widać różnicę jeśli porówna się model do modeli z MM z tego samego okresu - przepaść graficzna). Instrukcja przyzwoita (a jak na wczesne KA, bardzo przyzwoita, wystarczy tylko porównać do modeli od p.Halinskiego w skali 1:300, tam to dopiero były "szczątkowy" opis budowy). Modele skleja się bardzo dobrze, choć przyznam się, że Orła w 1:200 widziałem tylko jeden raz. Za to Wichra można spotkać prawie na każdym konkursie (ostanio w Porąbce w parze z Burzą z Quandtu).

Ostatnio, na fali dużej ilości polskich niszczycieli, mówiono o potrzebie nowego opracowania Wichra. Razem z Grzegorzem Nowakiem, jesteśmy przeciw. Model p.Domaradzkiego jest bardzo dobry, nawet dziś, i sądzę, że jeśli Kartonowy Arsenał, chciałby go wznowić, wystarczyłoby go tylko przerysować (choć znając dorobek tego wydawnictwa, nie posuneliby się do tak prostych przeróbek). Zeszyt z Orłem i Wichrem jest dostępny w większości sklepów modelarskich, choć trzeba brać pod uwagę, że od jego wydania mija już 8 lat, więc może nagle się okazać, że może nagle zniknąć. Cena jest bardzo atrakcyjna i waha się od 10 do 15 zł (oczywiście zdarzają się też po 30 ;-)


Zaczynam tą recenzją obiecane recenzje negatywne. Na pierwszy ogień F-82 Twin Mustang z SuperModelu (Czekawy) i niestety to wydawnictwo pojawi się w tym dziele jeszcze raz, ale to za jakiś czas. SuperModel był ciekawym wydawnictwem. Powstał na początku lat 90-tych, w czasie boomu w naszym hobby, wydał kilka modeli, zniknął na parę lat i odrodził się ok.1999 w dwóch wersjach SM(Czekawy) i SM(Omix). Ten pierwszy reedytował starsze modele (przeważnie "takie sobie", ale np. bardzo dobry na swoje czasy był "Bismarck", drugi wkroczył do kiosków z tanimi i prostymi modelami (np. jako pierwszy zaproponował skalę 1:48 dla samolotów). Pan Czekawy długo się nawojował w sądach, ale chyba przegrał, bo potem nic nie wydawał. Natomiast Omix, gdy wydawało się, że ożył (kilka świetnych modeli: ORP "Warszawa", Ford T, Mercedes Simplex w bardzo atrakcyjnych cenach - poniżej 4 zł), znikł, szkoda.

F-82 czyli zaawansowana przeróbka Mustanga, był jednym z nielicznych samolotów tłokowych użytych w Wojnie Koreańskiej. Powstał po koniec II Wojny, jako maszyna eskortująca dalekiego zasięgi (drugi pilot, dodatkowe zbiorniki paliwa, rakiety, ...). Nie zdążył wejść do służby, i serię zakończono dość szybko, na szczęście (dla North American), w czasie wojny w Koreii, powstało zapotrzebowanie na nocny myśliwiec wyposażony w radar. Ówczesne myśliwce odrzutowe, były za małe i miały za mały zasięg na spełnienie wymagań USAF, więc postanowiono sięgnąć po Twin Mustanga. Maszyny zostały potężnie uzbrojone (8 pólcałowek i rakiety, bomby), oraz wyposażone w ogromny radar pod centropłatem. Spisywały się nieźle, lecz po przystosowaniu odrzutowców do takich samych działań, szybko je wycofano z użycia. Nocne Twin Mustangi były malowane na czarno (takie są modele z SuperModelu i GPMu). Szkoda, że do tej pory nie ma wersji dziennej w "srebrnym" kamuflażu (podobno F-82 z GPMu taki miał być początkowo, ale wiecie, komercja wkroczyła i przemalowała :-). Warto wspomnieć także o rekordowym locie F-82 "Sweet Jo(e)" z Hawajów do Nowego Jorku.

Model F-82G kupiłem pewnego razu dla swej przyszłej żony (chciała zobaczyć w co się pcha :-) i to był błąd. Zamiast dać jej do sklejenia coś pewnego, kupiłem jej to co się jej podobało ... co ja się nasłuchałem. Model wydany został w formacie B4 i składa się z 4 arkuszy kartonu, oraz okładki. Karton jest z tych pancernych-zbrojonych, właściwie jest to lakierowana tektura - trudne to w formowaniu, choć znam zwolenników tego rodzaju materiału. Teraz najważniejsza wada: malowanie! Model został "pomyślany" w ten sposób, że części na arkuszach są tylko czarne (lub szare, ale to bez znaczenia dla drukarni), elementy kolorowe, są wydrukowane na ostatniej stronie okładki (gwiazdy, nose-art, znaki rozpoznawcze skrzydła lotniczego, ... ). Nie był to pomysł nowy (MM, Design, GPM też tak robili) i właściwie mógłby się sprawdzić, ale ... ale wydrukowano na elementach samoloty miejsca w któych należy je przykleić. Nie w tych miejscach co trzeba, nie w tym rozmiarze co trzeba, .. . Najgorsze było jednak miejsce do nalepienia czerwonych pasów (znaki dowódcy dywizjonu, chyba). W rzeczywistości były one proste, na ostaniej stronie (tam gdzie części w kolorze), także były proste, miejsce do ich przyklejenie było natomiast linią łamaną (!!!). Tragedia.Co do sklejalności to także było jej niewiele. Wręgi pasowały do siebie, ale poszycie do nich już nie (kadłub z uskokami), szpara między skrzydłami, centropłatem, a kadłubami pozwalała na wykorzystanie modelu jako skarbonki. Model bez podwozia, oszklenia i kolorowych znaków, przewisiał chyba z 6 lat pod sufitem (duży był, czarny i robił od dołu wrażenie), potem odleciał w noc. Oczywiście wiele z niedostatków modelu można by próbować poprawiać (przycinać poszycie, pomalować cały model farbami, ...), ale nie o to chodzi. Rozumiem, że są zwolennicy wysiłku nerwowego przy sklejaniu, ale ja do nich nie należę, a napewno nie należy do nich moja żona.

Model F-82 z SuperModelu, rozpoczyna serię recenzji o modelach "niemiodnych" (zepsutych, niesklejalnych, ogólnie kiepskich). Zapraszam do współpracy w tym dziale, kto spotkał się z podobnymi koszmarkami niech pisze. Dla osoby której przeżycia okażą się najgorsze (ale prawdziwe) przewiduję jakąś nagrodę - sklejalną :-) Co do samego samolotu, to teraz jest dostępny znakomity model p.Ciesielskiego wydany w GPMie i jeśli ktoś chce skleić model Twin Mustanga to go polecam.




RELACJE Z BUDOWY J

Powrót do spisu treści

Autor: Grzegorz Nowak (W). Dziś na tapecie kolejny model samolotu - tym razem z okresu II wojny światowej. Samolot ten miał pojawić się w Polsce w 1939 r., lecz niestety nie zdążył, drogi naszych pilotów zeszły się z nim w 1940 w Wielkiej Brytanii. Używany był w 300 dywizjonie Ziemi Mazowieckiej, 301 Ziemi Pomorskiej oraz w utworzonych później 304 i 305. Mowa oczywiście o lekkim samolocie bombowym - Fairey Battle.

kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku

Model kartonowy tego pięknego dolnopłata ukazał się w Polsce tylko raz, w pierwszej połowie lat 90’ jako numer 2 zeszytów „Modelarstwo - Modele Kartonowe” (kosztował 15 tys. zł !:)!). Model w skali 1:33 opracował Bogdan Dams i Kazimierz Madej a wydała do Agencja Wydawnicza „TOMIX” z Nowej Wsi. Format wycinanki A4, zawiera 2 strony rysunków montażowych, przyzwoity opis budowy i historię samoloty zaś części mieszczą się na 5 stronach - jeden offset (szkielet) i 4 karton. W moim egzemplarzu odnotowałem in minus przesunięcie koloru brązowego na dwóch arkuszach i różniące się odcienie kolorów pomiędzy arkuszami zawierającymi kadłub a skrzydła i stateczniki - wady ta często spotykana była w ówcześnie wydawanych modelach. Model opracowano w wersji umożliwiającej wykonanie wnętrza kabiny i chowanego podwozia!! Zastosowany karton nawet po upływie lat nie sprawia problemów w formowaniu i kształtowaniu części, sam model nie sprawia żadnych większych kłopotów przy montażu. Szczególną uwagę przy montażu należy zwrócić na segment nr 5 zawierający kabiny pilota, obserwatora i strzelca, poza tym jedyny kłopot może wywołać formowanie części nr 18 - chłodnicy oleju - trudno, ale można wykonać tą część. Reszta sprawia samą przyjemność w sklejaniu, a że model nie jest tak szczegółowy jak aktualnie wydawane, to wykonanie tego samolotu trwa stosunkowo krótko. Na zakończenie zaś otrzymujemy model pięknie, mimo ręcznego opracowania, oddający kształty tego samolotu. Model ten dostać można w tej chwili już tylko z drugiej ręki - w antykwariatach lub na giełdach internetowych.

kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku


Autor: Mariusz Gortyński Dając się ponieść nastrojowi związanemu z wybuchem konfliktu zbrojnego w Iraku , postanowiłem skleić zalegający na mojej półce model potężnego samolotu A-10. Wydawcą wycinanki jest znana firma Fly Model. Nie pamiętam,kiedy ukazał się ten model,ale kiedy kupiłem go , kosztował 35 000 złotych (‘’starych’’), a więc 3,50 PLN (!).

kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku

Rozpoczynamy klejenie - pierwsze wręgi kadłuba - w zasadzie bez rewelacji , spasowanie elementów typowe dla opracowań ‘’ręcznych’’. Znaczy to,że należy pracować z dużą czujnością , wielokrotnie dopasowując do siebie poszczególne elementy przed definitywnym połączeniem klejem. ( np.wręgi 3b i 4b - nieco za małe...).Ponadto zauważalne są małe, co prawda , ale wyraźne przesunięcia kolorów. Model jak wspomniałem wymaga uwagi , widać to szczególnie przy sklejaniu długiego kadłuba(10 segmentów!). Nieuwaga może dać w efekcie ‘’bananowy’’ kształt kadłuba.Sklejając przednią część kadłuba nie zapominajcie moim zdaniem o wzmocnieniu miejsca mocowania goleni przedniego podwozia - ja zrobiłem to przyklejając w tym miejscu kilka warstw tekturki.

Przy sklejaniu usterzenia napotkamy także na niespodzianki... Krawędź natarcia statecznika poziomego ma tendencję do ustawiania się w tzw,dodatnim skosie (końcówki wysunięte do przodu) -należy zatem dokładnie to sobie dopasować , tak,aby osiągnąć kąt 90 stopni z osią kadłuba. Dodatkowo statecznik ten powinien mieć ujemny kąt zaklinowania, tzn.przednia krawędź nikżej od tylnej ,czyli tak,jak w oryginale.Tymczasem w wycinance nie uwzględniono tego,Nie wiadomo dlaczego w/w kąt został uwzględniony na statecznikach pionowych... Należy zatem to wszystko zgrać...Ja musiałem ‘’przekręcić’’ stateczniki pionowe ok. 15-20 stopni do przodu,aby uzyskać właściwe położenie... Okazuje się,że potrzebne są tutaj dobre plany i zdjęcia oryginału.

Wnętrze kabiny pilota - w obecnych czasach razi ascetyczny schemat.Tablica ‘’zegarów’’ dla mnie była nie do przyjęcia.W moim modelu wykorzystałem odpowiednio pomniejszone zdjęcie oryginalnej tablicy -zdjęcie cyfrowe , komputer i wydruk na drukarce-plujce. Także nieco wzbogaciłem fotel pilota (poduszki , uchwyty,pasy + malowanie). HUD wykonałem od podstaw.Osłona-oszklenie kabiny - wytłoczka produkcji GOMIXu.

Centropłat. Nie lubię oklejać poszycia na szkielecie skrzydła sterczącym z kadłuba.Wykorzystałem więc dźwigar centropłata -cz.21a ( bez wycinania w nim miejsc pod przykadłubowe żebra ) wklejając go w odpowiednie otwory w kadłubie.Pomiędzy żebra centropłata wkleiłem równoległe dźwigary pomocnicze długości poszycia tworząc coś w rodzaju kesonu dla wsunięcia na dźwigar wystający z kadłuba.Po przyklejeniu centropłata do kadłuba i tak okazało się , że dźwigar kadłubowy ( cz.21a)jest i tak za krótki o ok.3-4mm,co dzięki mojej metodzie było bez znaczenia... Sam centropłat jest dość krzywy i wymaga dopasowania i szlifowania tak styku z kadłubem jak i z końcówkami płatów. W tym momencie (gotowy kadłub z usterzeniem i centropłatem) wykonałem próbę wyważenia . Okazało się,że jeszcze przed przyklejeniem masywnych silników , model mocno opada na ogon...Trzeba zatem wcześniej pomyśleć o odpowiednim balaście w przedniej części kadłuba. Ja spostrzegłem to - jak widać - za późno,ale poradziłem sobie.Pole w czarnym kolorze , mające odzwierciedlać wnękę przedniego podwozia jest i tak bardzo krzywe - wyciąłem w tym miejscu otwór,wrzuciłem balast i zalałem klejem.Otwór zakleiłem kawałkiem czarnego papieru o równym tym razem zarysie wnęki.

Silniki. Mało realistycznie wygląda moim zdaniem wręga z imitacją łopatek turbiny ( cz.30a) umieszczona w wycinance niemalże na poziomie wlotu powietrza do silników.Postanowiłem tą wręgę umieścić naz końcu krótkiego kanału wlotowego ( cylinder dł.ok. 17mm.).Zrezygnowałem przy tym z wręgi 31a i 31b, a wręgę 32a wkleiłem mniej więcej w połowie cz.32.Okazało się przy tym że wręgi 32a i 32b są nieco za małe... Wyloty z silników - tutaj dodatkowa,wewnętrzna dysza także wygląda mało realistycznie.Jej zwężająca się końcówka ma za małą średnicę.Jednakże daje się to naprawić korzystając z tajemniczej ,nieoznaczonej numerem części ( wśród części nr 33 ) ,którą należy skleić w cylinder.Do tego cylindra przyklejamy wręgę 33c i właściwą dyszę ( cz.33f).Po przymiarce we właściwym miejscu - nadmiar dyszy odcinamy. Ponadto okazało się , że cz.30 jest za duża - po odcięciu paseczka szer.ok.2 mm od tylnej krawędzi ‘’obręczy’’ pasuje. Owiewka łączenia silnika z kadłubem ( cz.34) w zasadzie bez problemów - od siebie dodałem poprzeczne kawałeczki tektury utrzymujące właściwą odległość ścianek. Mocowanie silników do kadłuba postanowiłem wzmocnić i jednocześnie przyspieszyć samo przyklejanie.Zacząłem od wycięcia w oznaczonym miejscu na kadłubie szczelin biegnących równolegle do wręgi 8b/9a. W miejsce to wsunąłem krótki dźwigarek przyklejając go do w/w wręg, a wystający z cz.34 w kierunku silników. Podczas pasowania silników do kadłuba niestety okazało się , że w modelu silniki zamontowane są za daleko o ok. 1,5 cm w kierunku tylnym (porównanie z planami).Skorygowałem to ile się dało , ale pozostały do zamalowania białe , niezadrukowane fragmenty poszycia...

Płaty skleja się przyjemnie , bez problemów. Natomiast końcówki płatów ( zagięte ku dołowi) stanowią dość spore wyzwanie...Osobiście wymodelowałem i przykleiłem na miejsce najpierw ich górne części , a dolne dopiero po dobrym wyschnięciu kleju.

Gondole podwozia głównego. Niby są,ale bez pewnej koncepcji i wyobrażni przestrzennej nie da się ich wykonać w miarę poprawnie.Ręczne kreślenie obnaża tutaj niedokładności. Dodatkowa uwaga - rozstawione są za szeroko... Oklejki drutów goleni podwozia (cz.38a,c,40a)wydrukowane są na papierze.Sklejając je z tego materiału wyjdą nam cienkie patyczki...Sklejmy to lepiej z brystolu. Ponadto od podstaw należy wykonać nieistniejącyw wycinance,pojedynczy widelec koła przedniego. Po sklejeniu goleni i przymierzeniu ich do modelu okazuje się,że goleń przedniego podwozia jest za długa o ok.5mm, a golenie podwozia głównego są za krótkie o ok. 5mm. Ponadto siłownik podwozia głównego był za długi ok. 3mm,a podwozia przedniego musiłem skrócić o połowę...

kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku

Osłony podwozia - Przednia dwudzielna , jednak jej przednia część za krótka - zrobiłem nową. Podwozie główne - osłony powinny być trójdzielne ,a są dwudzielne. Trudno , będą dwudzielne...Dodatkowo pomylone są kolory malowania osłon -naprzemiennie...

Dodatkowy zbiornik paliwa(części 43). Wręgi ( cz.43a) są za duże.Po sklejeniu środkowego walca i stożkowatych końcówek okazuje się , że owe końcówki wchodzą na walec jak kapelusz na głowę - mają większą średnicę.Trzeba je skrócić. Białe,duże bomby - bez zastrzeżeń. Małe bomby - cóż , nieco śmieszne , ale poza lekkim szlifowaniem i malowaniem pozostawiłem bez zmian. Ogólnie wygląd podwieszanego uzbrojenia pasuje do reszty modelu.

Pylony podwieszeń. Wszystkie są jednakowego kształtu,a oglądając plany , każda powinna być nieco innego kształtu. Największe problemy z pylonami skrzydłowymi - musiałem wszystkie nadsztukować w ich tylnych końcach,tak,aby nie celowały skośnie ku dołowi...(ok.30 stopni!).Miejsca przyklejenia pylonów do skrzydeł - niepotrzebnie pozostawiono niezadrukowane kolorem.Elementy te należy przyklejać dużo dalej do przodu , zatem pozostają białe plamy...

Działko wraz z osłonami - wykonałem od podstaw z papieru i igieł lekarskich. To co oferuje wycinanka , to jakieś wiertło (?!).

kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku

Na zakończenie model pomalowałem najpierw lakierem nitro , a później aerografem matową emalią Humbrol. Jak wyszedł model oceńcie sami oglądając zdjęcia.




ABC modelarstwa kartonowego J

ABC Modelarstwa Kartonowego - część pierwsza (z czterech)

Autor: Jan Kołodziej.

Powrót do spisu treści

1. Wstęp

Pierwsze modele kartonowe będące niejako „przodkami” takich, jakie znamy dzisiaj pojawiły się na długo przed drugą wojną światową. Początkowo miały formę prostych wycinanek dla dzieci i przedstawiały bardzo uproszczone sylwetki żołnierzy, okrętów czy samolotów. Ich głównym zadaniem było jednak chyba noszenie treści propagandowych poprzez oddziaływanie na młode umysły - dotyczy to zwłaszcza wycinanek niemieckich. W latach powojennych, kiedy już zachodni przemysł otrząsnął się z wojennych zniszczeń i można było zająć się zabawkami - rozwinęła się tam prężna gałąź modelarstwa. Reaktywowano stare firmy, utworzono nowe i zaczęto produkować politechniczne zabawki, o których w Polsce można było tylko pomarzyć - częściowo zostało tak do dziś. U nas za to grunt okazał się szczególnie podatny dla modeli papierowych . Niedrogie , mogące nosić wartości propagandowe , stosunkowo łatwe do ocenzurowania , a wreszcie nie wymagające wówczas do ich produkcji nowoczesnych technologii . I tak na rynek trafiły pierwsze „Misie”, „Małe Modelarze” i inne okazjonalne wydawnictwa. Modelarze kartonowi z rozrzewnieniem wspominają tamte czasy : „MM” spod lady , przemycanie tematów zakamuflowanych przez autorów opracowań (np. nie do pomyślenia było wydanie samolotu Messerschmitt 109 w barwach niemieckich , ale można było już wydać samolot czeskiej marki AVIA, bo cenzorzy się na tym nie znali i nie wiedzieli , że to ten sam samolot). Wielu też młodych ludzi zaczęło modele kreślić i sklejać samodzielnie. Tamte czasy okazały się po prostu dla niejednego szkołą życia. Zdobyte umiejętności pozwoliły na systematyczne podnoszenie poziomu wydawanych wycinanek , co z kolei podniosło poziom ich wykonywania. Koło ruszyło. Wolność gospodarcza pozwoliła co prawda sprowadzać już do kraju zaawansowane technologicznie produkty zachodnie - ale nasi modelarze , początkowo parający się kartonem niejako „zastępczo” w znakomitej większości już przy kartonie pozostali. Niestrudzonym propagatorem i autorem opracowań stał się na przykład pan Tadeusz Dąbrowski , którego książki dziś są rarytasem w antykwariatach i na internetowych aukcjach. Powstała spora ilość nowych wydawnictw wydających modele dla modelarzy od lat 2 do 102. Autorzy opracowań starają się zaspokoić najwybredniejsze gusta i … ciągle podnoszą poziom. I tym sposobem wykształciło się polskie modelarstwo kartonowe - coś, z czego możemy być dumni na całym świecie!

Jeszcze do niedawna pośród modeli kartonowych dominowały okręty, samoloty , rzadziej spotykało się pojazdy i budowle. Ale to ulega zmianom. Dały znać o sobie na przykład chłopięce instynkty i zainteresowania kolejami. Pojawiły się kartonowe wycinanki budowli kolejowych i taboru, w tym tak bardzo upragnionych przez chyba wszystkich hobbystów - modele polskie w skali H0. Każdy, kto widział je już na konkursach nie może wyjść z podziwu , niejednokrotnie obserwowałem nawet pewne niedowierzanie, że zasadniczym materiałem z którego zrobiono model był papier !

W przeciwieństwie do modeli znanych firm „robiących w plastiku”- modele kartonowe nie wymagają wielkich nakładów przy przygotowywaniu produkcji , jednocześnie serie mogą być krótkie i przedstawiać to, co każdemu jest najbliższe. W sukurs modelarzom kartonowym przyszły najnowsze zdobycze techniki poligraficznej, chemii (kleje, farby, itp.), elektroniki (komputery, drukarki, Internet). Co roku ukazuje się drukiem kilkaset nowych modeli, wiele można także pobrać bezpłatnie z internetowych witryn i wydrukować na domowej drukarce. Jako modelarz z pewnym doświadczeniem oraz jako autor modeli kartonowych chciałbym się podzielić z czytelnikami doświadczeniem własnym i moich „kartonowych” przyjaciół. A przyjaciół takich mam naprawdę wielu. Są wśród nich Panie i Panowie, dzieci i dorośli, uczniowie i prezesi dużych firm. Nikt z nich nie zamieniłby swojego hobby na żadne inne.


2. Wybieramy Model

Jeśli jest tak, że nigdy nie sklejaliście żadnego modelu kartonowego - artykuł ten pozwoli Wam poznać tajemnice tego „rzemiosła”, a przynajmniej część z nich. Podane w niej sposoby są efektem pracy wielu modelarzy - ale nie są sposobami jedynymi. Zachęcam jak zawsze każdego do eksperymentów i wypracowania własnych metod na udany model.

Wśród mnogości modeli w kioskach i sklepach nietrudno będzie wybrać coś interesującego. Radzę jednak na początek poszukać modelu prostego, mało skomplikowanego. Sklejenie takiego modelu z ewentualnym dołożeniem jakichś elementów „od siebie” przyniesie o więcej radości niż próba sklejania modelu zbyt uszczegółowionego zakończona nierzadko niepowodzeniem. Dobrą drogą będzie odwiedzenie antykwariatu i zakup modelu wydanego kilkanaście lat temu. Wycinanki były wówczas projektowane z zastosowaniem wielu uproszczeń - nie są zatem trudne do sklejenia. Może się pojawić jednak pewien problem: karton, na którym model wydrukowano mógł ulec procesowi starzenia. Żeby to sprawdzić przeprowadźmy małe doświadczenie. Należy wyciąć z marginesu niezadrukowany pasek kartonu. Delikatnie przeciągnijmy go po krawędzi stołu lub nożyczek (tak, jak robi się to z tasiemkami w kwiaciarni) , i spróbujmy zwinąć go w ciasną rurkę. Jeśli powierzchnia rurki jest gładka - wszystko w porządku. Jeśli nie - będziemy musieli coś z tym zrobić. W modelarstwie kartonowym na wszystko jest rada. Zatem jeśli karton jest łamliwy - sposobów na to jest kilka.

Sposób pierwszy - impregnacja.

Do pewnego stopnia można przywrócić kartonowi elastyczność. Nadają się do tego różne lakiery, werniksy i nawet kleje. Najlepiej do tego celu będą się nadawały kleje z rodziny „wikolowatych”- czyli białe, gęste ciecze (PONAL, UHU, WIKOL). Zeszyt z modelem rozpinamy i rozkładamy na stole (podłóżmy stary, plastikowy obrus!). Do miseczki nalewamy kleju i odrobinę wody by nie był za gęsty. Dokładnie mieszamy. Za pomocą gąbki smarujemy kartki z modelem cienka warstwą. Kiedy wyschną - klej staje się przezroczysty - obracamy je i powtarzamy to samo z drugiej strony. W razie potrzeby prostujemy je - i już! Takiego modelu nie będzie trzeba lakierować, klejenie też będzie ułatwione.

Sposób drugi - kopia

Archiwalne egzemplarze wycinanek osiągają nieraz na aukcjach zawrotne ceny. Dobrze byłoby, gdyby i naszą wycinankę udało się zachować. Możemy ją zeskanować i wydrukować na atramentowej drukarce. Używamy do tego papieru o gramaturze od 160 do 200 gramów na metr kwadratowy. Kolorowy wydruk można już sklejać - ale lepiej jest zaimpregnować go werniksem albo dostępnymi w handlu lakierami bezbarwnymi a aerozolu lub środkami produkowanymi specjalne do zabezpieczania wydruków atramentowych. Można również wycinankę skopiować na kserokopiarce - i to zarówno w wersji kolorowej, jak i czarno-białej. Modelowi czarno-białemu nadamy własne barwy za pomocą modelarskich farb.

Sporządzenie kopii modelu zalecam jednak w każdym przypadku. Kopia taka przyda się w przyszłości, kiedy będziemy się chwalić z czego to skleiliśmy nasze cudo. Przyda się w przypadku zniszczenia lub zagubienia jakiejś części. Należy jednak o jednym pamiętać: kopię sporządzamy tylko na własny użytek. Jej fragmenty możemy udostępnić koledze. Natomiast sprzedaż lub rozpowszechnianie takiej kopii jest przestępstwem!

Sposób trzeci - przerysowanie

Można też model po prostu przerysować na brystol. Jeśli mamy do dyspozycji komputer i skaner - tym lepiej. Zeskanowaną wycinankę można dodatkowo „obrobić” w programach graficznych poprawiając kontrast i nasycenie kolorów. Można dołożyć własnych elementów i model ulepszyć. Niektóre wydawnictwa chętnie nawet udostępnią model w tym celu i za tak wykonaną pracę wypłacają honorarium!

Sposób czwarty - woda !

Bardzo stare wycinanki, a ściślej niektóre ich części zwijane lub gięte bardzo ciasno można po prostu lekko namoczyć w wodzie. Ta metoda jest jednak przydatna wtedy, kiedy mamy „kopyto” o kształcie naszej części - co jest dosyć proste dla części walcowatych. Farba drukarska jest dość odporna, a woda odparuje po ukształtowaniu!


3. Narzędzia

Mamy już model nadający się do sklejania. Pora na zgromadzenie narzędzi , co obecnie nie stanowi żadnego problemu . Podstawowe narzędzia to bowiem zwykłe nożyczki i ostry nożyk. Po czym poznajemy dobre nożyczki? Zróbmy w sklepie próbę: kawałek zwykłej kartki przecinamy nimi tak, by cięcie wykonać całymi ostrzami. Koniec cięcia powinien znajdować się jeszcze na kartce - czyli nie przecinamy jej do końca. Teraz obejrzyjmy kartkę: jeżeli cięcie jest równe, a koniec cięcia nie jest rozerwany poprzecznie - dobrze. Jeśli nie - wybierzmy inne. Nożyk - najlepiej taki do tapet, z odłamywanym ostrzem. A już najlepsze są te, w których całe ostrze znajduje się w metalowej prowadnicy. Do kompletu przyda się nam jeszcze linijka - najlepiej metalowa, z dosyć ostrymi krawędziami.

I to w zasadzie wszystko. Można już tym nasz model wycinać. Ale jest jeszcze sporo innych narzędzi - sami zresztą zobaczycie jak będzie ich przybywało w pudełku na stole! Złapiecie się na pewno też na tym, że dla wielu rzeczy znajdziecie nieoczekiwane zastosowanie w modelarstwie. W skrócie omówię tutaj kilka potrzebnych narzędzi. Cięcie kartonu nożykiem powoduje uszkodzenia podłoża. Dlatego zawsze tniemy na podkładce. Ochroni to również sam nożyk przed tępieniem. Najprostsza podkładka to kawałek zwykłego linoleum, można też zastosować gotowe maty do cięcia. Otworów w modelu czasem jest bardzo wiele. Te duże - wycinamy cyrklem tnącym. Wiele modeli posiada zaznaczone środki kół - właśnie dla ułatwienia wycinania za pomocą cyrkla. Małe otwory - można je wycinać ostrzem skalpela, miejsce po miejscu - jak igła w maszynie do szycia. Można je także wybić szewskim wybijakiem ( to taka zaostrzona rurka podbijana młotkiem), lub wycinakiem rewolwerowym (dziurki w pasku do spodni właśnie rymarz wykonuje takim narzędziem). Można również w sklepach spotkać komplety nożyków - jest w nich wiele wymiennych ostrzy i kilka oprawek do nich.

Na pewno przyda się nam tzw. trzecia ręka - jest to mały statyw, na którym są przegubowo umocowane ramiona z „krokodylkami” na końcach, wyposażony również w dosyć dużą lupę.

Dobrze jest przygotować sobie kilka kawałków sztywnego drutu o różnych średnicach - na przykład spawalniczych elektrod oczyszczonych z otuliny i wypolerowanych - będą służyły do zwijania na nich cienkich rurek. Bardzo małe otworki o kształtach nieregularnych wycinamy niczym rzeźbiarz uderzając przystawiony do krawędzi zaostrzony zegarmistrzowski śrubokręt. A małe elementy najlepiej trzymać za pomocą pęsety. Są również przydatne pęsety „samo-ściskające”. Nasz warsztat możemy wyposażyć również w papier ścierny o różnych grubościach ziaren, oraz w pilniczek (do paznokci - najlepiej drewniany z naklejonym papierem ściernym).


4. Miejsce do pracy z modelem

Znam ciasnotę naszych mieszkań. Jednak zawsze uda się nam wygospodarować kawałek przestrzeni dla nas. Jeśli miejsce współużytkujemy z innymi domownikami - najlepiej nasz warsztat umieścić w pudełkach, które zawsze na zakończenie pracy chowamy. Nasze miejsce powinno być dobrze oświetlone - dbajmy o wzrok! Powinien być w nim zapewniony dopływ świeżego powietrza, ale nie może być przeciągów. Postarajmy się o kosz na śmieci lub pudełko, które spełni jego rolę. Zdarza się, że sprzątając wyrzucimy potrzebną część. Jeśli mamy własny kosz - opróżniamy go po sklejeniu modelu - w ten sposób straty można odrobić. W przeciwnym razie przyjdzie nam skorzystać z kopii. Jednocześnie pamiętajmy, że największym wrogiem modelarza jest bałagan! Utrzymujmy zatem w naszym małym warsztaciku wzorowy ład. Kiedy będziemy nasz model lakierować technikami pneumatycznymi (aerograf, spray) pomieszczenie najlepiej wyposażyć w wyciąg, natomiast powinno być jak najbardziej pozbawione kurzu którego ulubionym zajęciem jest osiadanie na naszym modelu. W każdym domu jest takie pomieszczenie - łazienka! Musimy tylko zawsze pamiętać o pilnych potrzebach innych domowników z nią związanych!


Mamy już model, narzędzia i miejsce do pracy. Co jeszcze?

5. Kleje

Temat - rzeka. Jest bowiem tyle rodzajów klejów, że nie sposób opisać ich w tej małej książeczce. Na pewno każdy eksperymentując znajdzie taki, który będzie dla niego najlepszym. Omówię zatem tylko kilka ich podstawowych rodzajów.

Klej poliuretanowy - najczęściej spotykany w tubkach. Bezbarwna gęsta ciecz o intensywnym zapachu . Spotyka się je jako „Klej szewski”, „Falco” i wiele innych. Kleją wszystko. Bardzo szybko schną. Przy ich stosowaniu należy bardzo uważać - naniesione przypadkiem na powierzchnie widoczne pozostawią plamy, chociaż same dają się usuwać mechanicznie (łapiemy pęsetą i ciągniemy jak gumę). Tego kleju nie da się szlifować.

Butapren - występuje również pod innymi nazwami. Można kleić nim niemal wszystkie części modelu. Nadmierne wdychanie jego oparów prowadzi do odurzenia. Stosowany w nadmiarze pobrudzi model w sposób nieodwracalny! Bardzo dobrze jest stosować go do podklejania części kartonem.

Ponal - występuje w wielu odmianach i pod wieloma nazwami (Wikol, UHU). Jako klej na bazie wody powoduje fałdowanie kartonu (tylko użyty w nadmiarze). Znakomity do impregnacji kartonu. Można używać go jako szpachlówki, naniesiony na model kroplami za pomocą igły imituje nity i inne wypukłości. Można je szlifować.

Superkleje - również występują w wielu odmianach. Najbardziej znane to: „Kropelka”, „Super-glue”, „Cyjanopan”. Kleje bazujące na związkach cyjanoakrylu, silnie trujące. Kleją wszystko błyskawicznie, nawet ludzką skórę! Kiedy nasączyć nimi karton - staje się on obrabialny pilnikiem, twardy niemal jak blacha. W sklepach modelarskich można również nabyć jego nieco wolniej schnącą odmianę w żelu.

BCG - hit ostatnich lat. Najtańszy. Pochodzi z Chin (pełna nazwa - Brand Clear Glue). Do nabycia w kioskach i w sklepach papierniczych. Ma postać nieco gęstszej wody, na której zresztą bazuje. Kiedy użyłem go po raz pierwszy - wyrzuciłem go! Potem przyjaciel pokazał mi dopiero, co ten klej potrafi. Po uformowaniu elementu z kartonu należy klejone krawędzie ledwo tylko posmarować klejem, odczekać kilkanaście sekund i docisnąć. Tak już pozostanie. Nie brudzi rąk ani modelu. Wsiąka w papier. Przyklei nawet drut. Zachęcam do eksperymentów z tym klejem każdego. Kleję nim wszystkie widoczne elementy modelu (poszycia kabin, kadłubów, itp.)

Te kleje to niezbędne modelarzowi minimum. Wycinankę należy w wielu miejscach podkleić brystolem, tekturą lub kartonem. Jeżeli autor zaleci podklejenie o grubości 0,5mm - nadają się do tego opakowania po ryżu i kaszy, pudełka po obuwiu, proszku do prania. Jeśli żądaną będzie grubość 1mm - stosujemy karton 1mm z modelarskiego sklepu (karton jasnoszary jest najlepszy). Oprócz tego gromadzimy wiele materiałów, ale o tym później.

c.d.n.




ABC modelarstwa kartonowego J

Jak można samemu przerabiać modele

Autor: Roman Rabajczyk

Powrót do spisu treści

Obiecywałem juz długo więc czas najwyższy opisać jak można samemu przerabiać modele.

Chodzi mi konkretnie o nasze kartoniarskie główne zalety - możliwość super realistycznego nadania kamuflażu . Łącznie z nitami, oznakami, śladami eksploatacji i z całą resztą. Żaden plastikowiec tego nie da rady zrobić. Ale jest jedno ale, oni sobie mogą pomalować model jak tylko chcą, i każdy jest niepowtarzalny, a u nas nie. Ale nie jest to prawdą, przy odpowiednim zacięciu można sobie zrobić dowolny model samemu, znaczy w dowolnym malowaniu. Jak ?? No właśnie o tym będę pisał.

Wzorem będzie to bardzo dokładny i znany model BF-109 pana Zbyryta, wydany już z 15 lat temu w wydawnictwie Alfa. Nazywa się to Avia S99 - takie były czasy, ale prezentuje wersję 109G-109K - co kto lubi.

Miałem ochotę to przetestować i szukałem malowania. Szybka zagadka - jakie lotnictwo myśliwskie z II Wojny ma najlepszy stosunek zwycięstw do strat ?? Niemcy ?? Nie. Polacy ?? Nie ... Amerykanie ?? nie .... Finowie, Finowie proszę państwa - 26:1. Szczęka opada. Ich trzy dywizjony walczyły do lata 1944 i na starych maszynach, sprzęcie zdobycznym i totalnej mieszance typów naprawdę uzyskali takie wyniki.

Znalazłem takie malowanie :

wygląda ładnie ... ;) A tu dlaczego właśnie takie : http://historie-asow.elk.com.pl/wind/wind_.htm

Mam więc model pierwotny 109G w prostym malowaniu jasnozielonym, i mam doprowadzić do tego powyżej. Model skanujemy. Wystarczy nam 300 Dpi, i tak naprawdę możemy to zrobić nawet skanerem w skali szarości.Następnie regulujemy kontrast i jasność alby został TYLKO kolor czarny. To zrobi dowolny program graficzny - oczywiście polecam Gimpa. Z tego co zostało - gumką - wycieramy błędy, mazy, czeskie znaki i numery. Powinna nam zostać sama siatka lini podziału blach i obrys elementów.

Teraz zaczyna się najciekawsze - z tego rysunku tworzymy warstwę pierwszą - będzie ona zawsze na wierzchu, a rysować będziemy na warstwach poniżej. Dla uproszczenia zróbmy ich jeszcze 3. Na najniższej będzie malowanie właściwe, kamuflaż samolotu - to co widzimy u góry, z wszystkimi mazami itp. Oryginalnie było to nanoszone pistoletem natryskowym więc używamy podobnego narzędzia w Gimpie. Na drugiej będą wszystkie oznaczenia państwowe, numerki seryjne, oznaczenia pilotów, maskotki, oznaczenia zwycięstw itp. Na kolejnej (można ją pominąć) nadajemy ślady eksploatacji, okopcenia z karabinów i rur wydechowych, ślady wytarcia farby i co nam się żywnie spodoba. Potem już tylko wydruk na atramentówce na kartonie coś koło 160-180g/m2 i sklejamy !!

Tu dwie fotki z postępu prac ... pod spodem "materiały źródłowe"

kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku   kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku

Z ciekawostek: model ma kołpak ze styropianu , i nie mam już cierpliwości go malować, z zasady nie robię podwozia ani śmigła - bo w locie nie widać. ;) Taki własny styl. Co z tego wyszło:

kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku   kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku

Brakuje mu jeszcze anteny i radionamiernika, oraz malowania kołpaka. Jeśli jesteście ciekawi przeróbki P40 na zębatą z pustyni to będzie w następnym odcinku.

Pozdrowienia dla Wszystkich , a podziękowania dla Fittera , Marcintosza i Marka Pacyńskiego za dobre rady.


www.konradus.com Get Firefox!