Fanatyk Kartonu Forum Kartonowe

E-zin Kartonowych Fundamentalistów ;-)   

Numer 22 - grudzień 2007 - styczeń 2008

Spis treści:
ZapowiedziRelacjeRecenzjeTechnika

Wersja do druku (w nowym oknie) | 

Powrót do strony głównej | Modele Fanatyka Kartonu

Fanatyk Kartonu #21 <> Fanatyk Kartonu #23


Szanowni Czytelnicy!

Co tu dużo pisać. Przepraszam was szanowni czytelnicy Fanatyka Kartonu za bardzo długie oczekiwanie. Dziękuje za ponaglenia i dobre słowo. Mam nadzieje, że zmiany, o których niedługo wiele poprawią.

Krzysztof Kokoć


kontakt z redakcją:
fk@konradus.com
pogadaj468794


NOWOŚCI i ZAPOWIEDZI

Wydawnictwo Modelik wypuściło trzy nowości, w tym chyba jedną absolutną premierę! Po raz pierwszy wydano model "kultowego" tramwaju 105 N w wersji Konstal Chorzów ( autor:P. Koper, skala 1:25, cena: 45zł, 14 arkuszy A3 z częściami + 5 instrukcji). Sympatycy kolei żelaznej otrzymali model polskiego parowozu wąskotorowego Px 48 (autor:J. Kołodziej, skala 1:25, cena : 45zł, 11 arkuszy A3 z częściami + 11 instrukcji i historii). Modelarze specjalizujący się w pływających kolosach ucieszą się z wydania francuskiego pancernika Courbet (autor:M. Glock, skala 1:200, cena: 54zł, 16 arkuszy A3 z częściami + 5 instrukcji). Rozpieszczani przez wydawnictwo "pancerniacy" otrzymali radziecki czołg wielowieżowy T-35 w wersji z roku 1932 i 1939 (autor: W.Rychard, skala 1:25, cena:99zł, 32 arkusze A3 z częściami oraz 15 instrukcji - modele posiadają pełne wnętrze)


Wydawnictwo AH tuż przed świętami wypuściło dawno zapowiadany model japońskiego pancernika Fuso (skala 1:200, cena 135zł, 32 arkusze A3 z czesciami + instrukcja). Do modelu można zakupić lufy (356 mm (12 szt.), 152 mm (14 szt.), 127 mm (8 szt), 25 mm (94 szt.), 13,2 mm (10 szt.), 7,7 mm (2 szt.)) w cenie 95zł.


Wrocławskie wydawnictwo WAK sprawiło piękny prezent miłośnikom polskiej broni pancernej i wydało model czołgu szybkiego 10TP (autorzy: M.Szklarczyk i D.Furczak, skala: 1:25, cena: 25zł, 8 arkuszy A4 z częściami + instrukcja). Do modelu można zakupić grawerowane laserowo gąsienice (cena 40zł) i wycięte wręgi (25zł). Zapowiadany jest model okrętu hydrograficznego ORP Pomorzanin (autor:M. Lewan, skala 1:100, cena: 19zł, 8 arkuszy A4 z częściami).


Wydawnictwo Answer wypuściło na rynek kilka ciekawych modeli, wśród nich są: japoński samolot rozpoznawczy C6N1 Saiun (autor:Ł. Fuczek, skala 1:33, cena: 32zł, 7 arkuszy B4), klasyk pancerny PzKpfw. VI Tiger I Ausf. H1 (autor:S. Śliwiński, skala 1:25, cena : 40zł), współczesny okręt podwodny USS Los Angeles (autor: M.Herbut, skala 1:200, cena: 15zł, 2 arkusze B4), Autobus Jelcz Vecto 125M (autor: Ł. Wacławek, skala 1:43, cena: 20zł, 6 arkuszy B4), oraz samolot z okresu pionierskiego dla odrzutowców Dassault MD 450 Ouragan (autor: M.Herbut, skala 1:33, cena: 25zł, ).


Radomska Renova-model wydała model, chyba, pierwszego użytego bojowo okrętu podwodnego H.L. Hunley (autor:S. Bielik, skala 1:25, cena:21zł, 6 arkuszy A4 z częściami).


Kolejny cywilny pojazd wydał Orlik, tym razem jest to autobus Solaris Urbino 18 Hybrid (skala 1:43, cena: 8zł, 4 Arkusze A4 z czesciami + instrukcja)


Mały Modelarz po raz kolejny wznowił bardzo udany model A-10 Thunderbolt II (autor:J.Słowik i R.Staszałek, skala 1:33, cena: 12zł), tym razem w malowaniu pustynnym i z wnękami podwozia. Do kiosków trafił również model Japońskiego pancernika HIEI (autor: Z. Sałapa, skala 1:300, cena: 26zł)


Miłośnicy morskich miniatur otrzymali od firmy JSC model brytyjskiego stawiacza boi Galatea (skala 1:250, cena: 24zł, 9 arkuszy A4 z częściami)

Wydawnictwo Quest po zapowiadanym w poprzednim numerze P51 kontynuje wydawanie modeli z serii "Znacie? To zobaczcie w nietypowych barwach":). Tym razem otrzymujemy model PZL P.7a w malowaniu z testów Luftwaffe (autor: M.Pacyński, skala 1:48, cena: 6zł) oraz Avia S.199 czyli bf109 składany po wojnie w Czechosłowacji, w malowaniu izraelskim (autor: M.Pacyński, skala 1:48, cena: 6zł).

Do naszego modelarskiego światka zawitało nowe wydawnictwo Combat, debiutujące modelem Heinkel He-162A2 (autor:J. Dziedzic, skala 1:33 )

Wydawnictwo GPM nadal uzupełnia kolekcje modeli i akcesoriów kolejowych, tym razem miłośnicy szyn i pary otrzymali model stacji w Czarnocinie (skala 1:87, cena 59zł, model w całości wycięty laserem) ). W czasie gdy próżnował naczelny FK wydawnictwo nie próżnowało i wydało modele: Tiger I H - czołg M.Wittmanna (skala 1:25, cena:45zł, można zakupić elementy wycinane laserem), Okręt podwodny U-boot typ XVIIB (skala 1:100, cena: 30zł) oraz Messerschmit Bf-109D w malowaniu "Legionu Condor" (skala 1:33, cena: 25zł)

Wydawcy zza wschodniej granicy, również nie próżnują Bumażnaja kolekcja wydała model rosyjskiego minowca Kercz (skala 1:200, cena 23zł, format A4)

Wydawnictwo Orzeł wypuściło na rynek kilka ciekawych tematów: amerykański myśliwiec P-51H (skala 1:33, cena 19zł, format A4), radziecki myśliwiec I-250 (MiG 13) (skala 1:33, cena 19zł, format A4), japoński samochód sportowy Honda S2000 (skala 1:18, cena 24zł, format A4), rosyjski okręt liniowy Piereswiet (skala 1:200, cena 45zł, format A4), radzieckie działo samobieżne Su-122 (skala 1:25, cena 25zł, format A4) oraz czołg lekki T-30 (skala 1:25, cena 19zł, format A4)

AAutorskie wydawnictwo P. Mistewicza - Kartonowa Kolekcja wypuściło na rynek model amerykańskiego myśliwca Brewster ''Buffalo'' Mk.I w malowaniu brytyjskim (skala 1:33, cena: 16 zł, autor: P. Mistewicz)

W dziale Modele Fanatyka Kartonu, pojawił się nowy model w opracowaniu Romana (znanego z kilku ciekawych artykułów). Jest to Bojowy Wóz Piechoty "Puma" (skala 1:25, autor: Roman, cena: koszty druku;))

. Model jest wydany jako "siatka" części do samodzielnego pomalowania. BWP "Puma"




RELACJE

Powrót do spisu treści

XF 103

Autor: Monster sQbee


1. Dzięki uprzejmości przyjaciela od czasu do czasu dokonuje zakupu modeli samolotów (skala 1:48 i 1:32) ze strony THAIPAPERWORKS (http://agro-on.com/tppw/) - bardzo odpowiada mi tematyka NOBIEGO - duża ilość samolotów nietypowych, eksperymentalnych, projektów - perełek, których najprawdopodobniej nikt długo jeszcze nie wyda albo nie wyda w ogóle.

2. Przykładowy model tego autora - XF-103 Thunderwarrior - model skleiłem na razie tak jak został zaprojektowany z zamiarem powtórnego sklejania z uzupełnieniami a może w "jedynie słusznej 1:33" skali - model skleja się bez kłopotów, dobrym pomysłem jest możliwość wykonania wariantu w locie i z podwoziem, bardzo dobrze dopasowane elementy i wystarczająca ilość rysunków montażowych - ma jednak poważny zarzut - model nie został dopracowany tak, aby go sprzedawać, to nie jest gotowy produkt - projektant ucieszył się, że go opracował, skleił surówkę i uważa, że opracowanie jest gotowe. Doskonale to rozumiem ale .... klient powinien otrzymać model dokończony, dopracowany a nie dorabiać jakichś elementów we własnym zakresie, nawet jeśli jest to proste - a w modelu ewidentnie brak:

- wykonania wnętrza dyszy wylotowej

- wykonania wnętrza wlotu powietrza

- podkadłubowa płyta ustateczniająca - powinna być poprawiona na składaną przy wersji z wysuniętym podwoziem i dodane dwa żebra - do części ruchomej i stałej.

W tak interesującym modelu projektant powinien również pokusić się o wykonanie alternatywnych wnęk na nietypowo umieszczone rakiety i samych rakiet, uważam że to podniosłoby jego atrakcyjność. Z mniej istotnych przy tym stopniu uproszczenia uzupełnień sugerowałbym wnętrze kabiny pilota i ruchome końcówki skrzydeł, które pełnić miały rolę lotek.

Nie ma tutaj "walki" z dopasowaniem części - ze względu na wymienione wady ambitny sklejacz na ma tutaj bardzo duże pole do popisu i wykazania własnej inwencji (i to nie w zakresie poszukiwania właściwego promienia gałki uchwytu sterowania temperatury powietrza nawiewanego na lewą stopę pilota, czy profilu łopatki 3 stopnia sprężarki ;-) co umożliwia otrzymanie modelu nietypowej maszyny - pokrewnej do powstałych równocześnie prototypów YF-12; AVRO ARROW i TSR-2 .

Na przyszłość w modelach samolotów z tego okresu proponowałbym nieco inne poskładanie części na arkuszach - osobno wręgi, osobno paski łączące, osobno elementy o innych kolorach (wnęki podwozia i wnęki rakiet, a odrębnie reszta, która była oryginalnie srebrna - umożliwiłoby to druk tych arkuszy na folii metalicznej.

3. Uważam, że modele opracowane są dokładnie z atrakcyjną i ładną kolorystyką (sklejałem jeszcze trzy modele tego autora, więc nie jestem gołosłowny), z tym, że są to modele proste w porównaniu z polskimi opracowaniami co może niektórych razić, ale zgodnie z przyjęta przez NOBIEGO ideą "easy but beautiful". (Niechlubnym wyjątkiem , który bardzo razi jest free Spitfire Skalskiego - bezwzględne poprawiony powinien być obrys skrzydeł i usterzenia w - to powinny być elementy elips a nie odcinki prostych !)

kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku

RECENZJE

Powrót do spisu treści

Kartonowy Arsenał 3/2007 - Spitfire IXc

Autor:3D



Model Spitfire IXc (ZX*5) wydany przez wydawnictwo ze Stegny przedstawia samolot należący do PFT (Polish Fighting Team), który tworzył eskadrę C przy 145 Sqn. RAF podczas walk w Afryce Północnej w 1943 roku.

Autorzy tego opracowania to: Marcin Dworzecki, Michał Markiewicz oraz Marcin Grygiel. Nazwisko tego ostatniego z projektantów niech nikogo nie dziwi. Przyczyna tego stanu rzeczy jest prosta... w rzeczywistości Spit IX powstał w oparciu o Spita V. To oczywiście przełożyło się również na modele, gdyż część modelu "piątki" (którą właśnie wcześniej opracował Marcin z Marcinem ;-)), zaadoptowano do modelu "dziewiątki". W ten sposób A. Haliński uwzględnił wcześniejszy wkład pracy swojego byłego pracownika, chociaż ten de facto nie brał udziału w opracowaniu tego modelu. Osobiście uważam, że to ładny gest.

Dostępne źródła historyczne to "aż" trzy zdjęcia ZX*5 ;-) (do jakich udało mi się dotrzeć), w tym na dwóch samolot jest w oddaleniu i odstępy miedzy cyfrą i literami kodowymi, a kokardą są większe, niż na zdjęciu z grupą pilotów, gdzie widać zarys "5" znacznie bliżej kokardy i tu mamy kolejne pole do dyskusji i rozmaitych domniemań.

Wydawca zadbał o to ,aby wszystko co jest widoczne na zdjęciu ZX*5 z grupą pilotów znalazło się w modelu. Reszta to kwestia wyszukania w dostępnej literaturze numeru seryjnego tego samolotu, właściwych kolorów kamuflażu i pilotów, którzy na nim latali. Stąd m.in. krótka notka biograficzna dotycząca Kazimierza Spornego zawarta na 2 stronie wycinanki.

Sam model Spitfire IXc zawarty w wycinance odpowiada realiom historycznym (w ilu % to każdy niech oceni sobie sam), ponieważ jest to wczesna seria "dziewiątek", które miały skrzydła, golenie podwozia oraz stateczniki poziome i pionowe (lub jak kto woli - stery wysokości i stery kierunku) identyczne jak "piątki".

Zasadnicze różnice między "piątką", a "dziewiątką" dotyczyły kabiny, wiatrochronu, śmigła (4 łopaty zamiast 3) i oczywiście najważniejszego, czyli silnika. To tak ogólnie. Szczegóły dostępne są w wielu publikacjach oraz w internecie, dlatego darujcie, ale nie będę zamieszczał tu całych stron z różnych monografii. Zachęcam do poszukiwań.

Teraz o modelu...

Autorem okładki tradycyjnie jest Arkadiusz Wróbel i... tak króciutko - podoba mi się. Na drugiej stronie w dwóch kolumnach tekstu umieszczono charakterystykę "dziewiątki" i notkę biograficzną K. Spornego oraz krótką (którą tym bardziej warto przeczytać) instrukcję montażu - czyli wydawniczy standard;-).

Sama wycinanka składa się z 4 arkuszy z częściami i 2 arkuszy z rysunkami montażowymi w 3d, których naliczyłem 41 ;-) oraz dodatkowo na przedostatniej stronie dwa rzuty modelu pod kątem - góra/dół i 2 rys. złożeniowe osłony kabiny z wiatrochronem. Na (prawie) dwóch stronach znajdują się elementy szkieletu, szablony i pozostałe części, które łatwiej wykonać na offsecie.

Wielkim plusem jest rewelacyjna kolorystyka, która naprawdę może cieszyć oko, a całości dopełniają ślady eksploatacji (brawa dla Marcina Dworzeckiego).

Natomiast minus to pomyłki w kolorach kamuflażu (tam, gdzie są jasne plamy powinny być ciemne i odwrotnie). Wydawca zobowiązał się naprawić ten błąd w następnym modelu zamieszczając erratę do tego wydania. Skoro jesteśmy przy erratach... to w tym modelu znajduje się errata do poprzedniego nr-u KA - Bf -109 - statecznik pionowy. To chyba jakieś fatum ;-) i oby pozostało w 2007 roku czego temu, jaki i wszystkim pozostałym Wydawcom kartonówek z całego serca życzę.

Podsumowując...w telegraficznym skrócie: Kupiłem(razem ze szkieletem wycinanym laserowo i osłoną kabiny)- STOP-nie żałuję - STOP- czekam na erratę -STOP- i następny model- STOP* Pozdrawiam

3D

P.S.

1. Tak jak zawsze- jeżeli ktoś ma jakieś uwagi lub dodatkowe materiały - piszcie do Naczelnego

2. Elementy ze złymi kolorami zakreśliłem na czerwono, a erratę na niebiesko.

3. http://www.mysliwcy.pl/Pft/pft_MAIN.htm

* Dla młodszego, internetowego pokolenia.... Kiedyś, kiedy nie było netu - tak pisało się telegramy na poczcie. To zastępowało maile. Pogadajcie z rodzicami ;-)))

kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku

Technika

Powrót do spisu treści

Ju -87

Autor:Sergej Sergejew



Niewątpliwie każdy modelarz stykał się ze stwierdzeniami osób oglądających jego twórczość, w rodzaju - tak to każdy potrafi....... a gdyby tak wszystko migało (kręciło się strzelało, jeździło latało). Bez wątpienia modelarza kartonowego spotyka to częściej od innych, przecież jego hobby sprawia wrażenie najbardziej łatwego i dostępnego. Przeszedłem drogę od niezrozumienia przez otoczenie samego wykonywania modelu z papieru do bodajże pewnego szacunku do człowieka, który potrafi się czymś zająć.

Od dawna chodziły mi po głowie pomysły aby nieco ożywić swoje modele. W celu "zelektryfikowania" modelu samolotu nie ma możliwości zamieszczenia w nim baterii ani sensownego zamaskowania wyłącznika.

Na wstępie realizacji takiej idei należało określić prototyp - w moim przypadku bez wątpienia miał to być samolot ze śmigłem. Dążyłem do minimalizacji zakresu prac, na przykład nie chciałem wykonywać chowanego podwozia. Biorąc pod uwagę fakt, że nie przepadam za przedwojennymi maszynami wybór miałem niewielki - JU-87 lub Aichi VAL (Tylko te dwa minie się podobają).

O bohaterze Pearl Harbour mam mało informacji więc poczułem chęć na "FRYCA" do, którego posiadam wiele materiałów video i instrukcje do modelu w skali 1:24. We mnie łatwo godzą się dwa przeciwieństwa - jawny leń i dążenie do przecięcia, przekrojenia wszystkiego na świecie, odejście od oklepanej modyfikacji.

STUKA jest klasyką samolotów nurkujących "zmusiło" mnie to do sklejania Ju.87 G2 Kanonenvogel Za materiał wyjściowy posłużył mi MM 4-5/96. Będąc na bazarze z elektroniką dostrzegłem mnóstwo lampek, fotodiod przewodów i innych elementów, więc zaopatrzenie się w nie, nie stanowiło żadnych problemów.

Ponieważ buduję model z wewnętrzną impregnacją z żywicy epoksydowej - popatrz MX 5/00 to jeszcze w stadium projektowania muszę uwzględnić jej przecieki do silnika, lampek itd., co z drugiej strony wyręczy mnie przy mocowaniu silnika i "żeńskiego" złącza elektrycznego.

Postanowiłem schować silnik w obudowie z brystolu, z wyprowadzeniem osi poza granicę nosa samolotu. Zastosowałem silnik ze starego walkmana, ale praktycznie trzeba wydłużyć ośkę w każdym silniku poprzez dolutowanie lub doklejenie (przykładowy klej SuperMoment) odpowiedniej metalowej rurki. Lutując należy koniecznie przewidzieć odprowadzenie ciepła poprzez uchwycenie pensetą miejsca pomiędzy miejscem lutowania a korpusem silnika w przeciwnym bowiem przypadku możemy roztopić jego wnętrze.

Obudowa silnika ma kształt cylindra z rurką osi silnika, który jest łatwy do zaprojektowania i sklejania z brystolu - poprzez pomiar denka silnika i oklejenie go. Długość tworzącej cylindra powinna być nieco dłuższa od obudowy silnika. Dokładnie i ściśle mocujemy silnik nie zapominając o wyprowadzeniu przewodów - otwory wyjściowe należy solidnie zahermetyzować (uszczelnić) na przykład klejem PWA.

Przyklejamy wstępnie nawiniętą na iglak i sklejona rurkę wzmacniając jej mocowanie nakładka stożkową. Oś powinna się obracać się lekko bez bicia. Z zewnątrz zespołu dodać łożysko , nie dodawać substancji smarujących. Gdy cała konstrukcja przeschnie obowiązkowo należy uruchomić silnik z niewielkim naddatkiem obciążenia, ponieważ w razie problemów nie będzie możliwości naprawy w gotowym modelu. Bieguny zasilania podłączyć w taki sposób, aby śmigło obracało się we właściwym kierunku (O - jak on samodzielnie zdmuchuje z siebie kurz !)

Będzie trzeba wykonać tablicę przyłączeń przewodów, w przeciwnym wypadku łatwo będzie się pogubić przy podłączeniach ich do złącza elektrycznego - przecież śmigło i fotodiody muszą być zasilane właściwym prądem. Osłonę silnika zalecam wykonać do połowy wzdłużnej płaszczyzny - montaż węzła silnika jest łatwiejszy na w połowie zbudowanym segmencie. Główne obciążenie na łączenie idzie poprzez mocowanie rurki osi silnika do pierwszej wręgi a samą obudowę można przymocować za pomocą pary zapałek do kolejnych wręg z tym, że należy zostawić szczeliny dla przecieku żywicy -złapie ona obudowę mocno i na zawsze po wyprowadzeniu przewodów poza skrajną wręgę osłony silnika kończymy jej sklejanie jak w klasycznym modelu.

Dla świateł nawigacyjnych stosujemy fotodiody z plastikowym korpusem o wymiarach zbliżonych do rozmiaru świateł z naddatkiem. Lampa dla reflektora - mała z soczewką, najlepiej nie chińska bo te długo nie popracują, a i często maja krzywo ustawione soczewki. Soczewki prezentują się dobrze dla skali modeli 1:32 a i dają efektowny strumień światła.

Dla zaczynających tego typu prace - dwie zasady:

- diody świecą przy prawidłowej biegunowości nie świecą przy półnapięciu przy zbyt wysokim nadmiarze mogą po prostu rozlecieć się.

- światło zawsze znajdzie sobie drogę - konieczne jest przykrycie przed prześwietlaniem wszystkie przylegające do reflektora powierzchnie, najwygodniej nieprzezroczystą folią

Sensownym jest sklejenie do połowy końcówek skrzydeł tworząc z nich "książeczkę" i wklejając żebra z dźwigarami pomiędzy wzmacniającym kartonem i brystolem pokrycia montujemy kawałek cienkiej taśmy od opakowania SuperMoment. Nie należy naprężać mocno tego odcinka do pełnego wyschnięcia sklejenia (karton - brystol) tych części. Zarys taśmy może się mocno przemieścić i zdeformować (oczywiście lepiej wstawić szkiełko po sklejeniu przed malowaniem, ale to wymaga większego doświadczenia)

Naklejamy folię na obie części końcówek skrzydeł, zostawiając okienko reflektora. Do tej operacji powinniśmy przygotować lampki (3 sztuki w tym jedna bez soczewki) i fotodiody.

Jedną z lampek obracamy dokładnie do folii zostawiając jedynie soczewkę a następnie wklejamy ją na miejsce. Teraz przyczepiamy klamerkami przewody, wprowadzając je przez żebra ku podstawie ( końcówek skrzydeł z zapasem. Aby uniknąć przecieku żywicy w widoczną część reflektora , oddzielamy ja przygrodkami w kształcie profilu skrzydła i mażąc styki gęstym (schłodzonym ) PWA malujemy na odpowiedni kolor.

Plastikowa obudowa fotodiody pozwala na jej obrobienie do wymaganego kształtu (uważać należy aby nie obrobić jej do wewnętrznych "wąsików") - eliptycznego dla STUKA., kroplowego dla na przykład Su-25 czy pastylki - dla belki ogonowej Mi-8. Fotodiody wklejmy w końcówce skrzydeł i wyprowadzamy przewody starając się aby nie przechodziły w miejscu mocowania podwozia lub innych elementów ponieważ istnieje wówczas możliwość ich uszkodzenia.

Teraz składamy skrzydło w całość mocując końcówki skrzydła do śródpłata. Po montażu skrzydła ale przed przyklejeniem go do kadłuba sprawdzamy po raz kolejny reflektor i światła nawigacyjne.

Ogonowe światło nawigacyjne ma kolor biały - nawet dla skali 1:32 trudno znaleźć odpowiednią lampkę - nawet zbyt dużymi okazują się lampki od zegarków naręcznych. Białej fotodiody nie znalazłem, natomiast przezroczysta świeci na czerwono, ale żarówki nie przetoczymy aby zmienić jej rozmiary - zastosowałem światłowód z kawałka przezroczystego plastiku (zastosowałem tworzywo z opakowania płyty CD). Należy dążyć do tego aby światłowód był jak najkrótszy, co powoduje najmniejsze straty światła. Jeden koniec światłowodu wykonujemy w kształcie światła nawigacyjne nie szlifując do pełnej przezroczystości tak, aby dokładnie pasował do bańki żarówki Na kleju SM bardzo dokładnie mocujemy światłowód do żarówki nie dopuszczając do zacieku kleju pomiędzy tworzywem a szkłem klejąc po zewnętrznym obwodzie styku. Cały zespół owijamy dokładnie cienka folią do samej końcówki światła nawigacyjne.

Tylne światło nawigacyjne nie świeci tak intensywnie jak skrzydłowy, dlatego ten ostatni można przemalować farbką odpowiedniego koloru . Mocujemy węzeł żarówka - światłowód w modelu. Element ten wykonałem jako wyjmowany (część kadłuba i zespół umieszczony w sterze kierunku rozmieszczając je na etapie przymocowania steru)

Do przygotowania tablicy przyrządów z podświetleniem naniosłem jej kontury na kawałek folii, wstępnie zaznaczając przyrządy przebijakiem. Wykonałem w nich ich otwory i powiększyłem je iglakiem iglakiem, przecinając płaskie wskaźniki. Zadziory wyrównał , i wyciąłem deskę po wstępnym wybiciu ze spodu wszystkich przycisków i wypukłości. Następnie wykorzystując tablicę jako szablon zaznaczyłem na przezroczystym tworzywie przyrządy itd. .

Po drugiej stronie wydrapałem skale i strzałki nie zapominając o świetle - czerwone i żółte sektory na cyferblatach itd. Zastosowałem lampkę bez soczewki, światło powinno być rozproszone. Owinąłem ją całą sensownie w folię, następnie wyskrobałem szczelinę rzędu 1 mm dla wyprowadzenia światła.

Z połówki dolnej części opakowania po TIC_TAC wykonałem oprawę podstawy lampek określając położenie lampek w tablicy przyrządów z tym, że szczeliny nie wykonuję na miejscu przyrządu ale obok albo pomiędzy nimi. Wkleiłem lampkę w oprawę i zaślepiając go z czwartej strony przykleiłem do tablicy przyrządów. Następnie pomalowałem na kolor denek przyrządów tą stronę tworzywa - pozostał nie zamalowany obszar przylegania lampki, ale nie jest on wielki i a tak wyda się czarny.

Dokładnie przykleiłem uprzednio pomalowany panel do płaszczyzny przewodzącej światło, sprawdziłem prace oświetlenia - przyrządy świecą się po obwodzie okręgów, na rysach i strzałkach - dlatego je wydrapałem a nie narysowałem. Teraz wklejamy ten moduł do kadłuba zamalowując płaszczyzny czołowe tablicy na kolor czarny i srebrny. Przewody wyprowadzam mocując od dołu kadłuba - ja nie wiem ,coś tam świeci się na miejscu strzelca - radiotelegrafisty - dlatego wyobraźmy sobie że to nie włączona radiostacja.

Po wyprowadzeniu i złączeniu wszystkich przewodów ( nie zapomnijmy ich opisać i oznaczyć ) i lutujemy je do "żeńskiego" złącza elektrycznego. i wklejamy do wnętrza kadłuba. Korzystne jest owinięcie go papierem - tym sposobem po zalaniu żywicą złącze zostanie trwale złączone z kadłubem co jest korzystne z powodu obciążeń jakie wystąpią przy podłączaniu i odłączaniu zasilania. Przy zalewaniu zwróćmy uwagę aby nie zalać żywicą samych styków.

Panel sterowania montujemy na miarę znajomości elektroniki - wszystkie odbiorniki wewnątrz modeli wg instalacji i "plusy" połączyłem i z pierwszym stykiem złącza elektrycznego, następnie minusy" do kolejnych styków opisując je. Otrzymałem następujące instalacje - reflektor, wszystkie trzy światła nawigacyjne, podświetlenie tablicy przyrządów i silnik - razem 5 styków wraz ze wspólnym "plusem". Odpowiednie przewody od "męskiego" złącza elektrycznego przylutowałam do panelu, który stanową 4 mikrowyłączniki i bateryjki o odpowiednich nominałach do napięcia fotodiod.

To wszystko - można zamykać kadłub zabezpieczając widoczna cześć złącza elektrycznego paskiem kartki na PWA (trzyma nieźle a jest demontowany. Zadecydujmy, czy złącze ma być widoczne, czy wyprowadzać w jakiś luk wykonany jako zamykany.

Całe te wewnętrzne dodatki znacznie obciążyły model, dlatego efektowne będzie wykonanie go z uginającymi się amortyzatorami. Węzeł goleni podwozia wykonałem wg siatki z MM, zmieniając jedynie imitacje skórzanego okrycia (nawiasem mówiąc - w muzeum Battle of Britain" znajduje się STUKA ze skórą i na tylnej goleni, ale niczego takiego nie widziałem na zdjęciach archiwalnych, w ogóle ten egzemplarz obfituje w lapsusy - to była ewidentnie wersja z działkami a oni podwiesili na zewnętrznej ramie bombę, nie montując hamulców aerodynamicznych)

Dolną i górna cześć goleni z owiewką wykonuje oddzielnie - każda z nich posiada oddzielną wręgę. Wykonania amortyzatora nie opisuję - tłok i cylinder, sprężyna od długopisu (należy wziąć słabiutka - tylko aby rozprostowywała "nogę" - ugięcie uzyskamy dodatkowo od przykrywającej gumki. Na dolnej połówce osłony goleni należy nakleić pasek z brystolu zczepi się z górną częścią osłony i będzie pozycjonować goleń chroniąc ja przed wykoślawieniem . Wklejamy złożony amortyzator do wręg. Dla imitacji gumowego osłony zastosowałem gumę z rękawicy medycznej, dobierając palec o odpowiedniej średnicy. Wysokość odciętego elementu równa jest długości tego segmentu w stanie odprężenia - w stanie obciążenia wygląda wspaniale - materiał nie potrafiłby tak kopiować zmięcia skórzanej osłony. Na początku popełniłem błąd malując gumę lakierem nitro - spowodowało to zniszczenie gumy, dlatego należy stosować lakier olejny. Ponieważ schnie on długo należy pomalować te części wcześniej (trochę ciemniej niż kamuflaż na metalu i zmontowane podwozie należy chronić od kurzu do pełnego wyschnięcia.

Często zadawane mi jest pytanie w jaki sposób wykonuje czym zakrywam takie duże osłony kabin. Wykonuję je jak wielu - na kopyto (prawidło) nakładam jak skarpetke rozgrzany arkusz plastiku (ale nie szkła organicznego) od opakowania z zabawek lub innej drobnicy. Nie stosuję szablonu ani matrycy. Na kopycie wskazane jest zaznaczenie konturów ramek, one przejdą na osłonę. Najłatwiej na kopycie zaznaczyć ramki wydrapując ostrym nożem ich zarysy.

Po odcięciu osłony - też na kopycie, przyklejamy ją klejem MOMENT (nie cyjanoakryl ani SuperMoment) do kadłuba przy czym "podeszwę dobrze jest wykonać wraz z osłoną (szczególnie na modelach takich jak Mig-23 lub Phantom) po wycięciu w kadłubie niewielkiego wybrania. Klejem Moment przyklejamy osłonę na całym obwodzie styku z kadłubem szpachlując łącze.

Z gęstego PWA nakładam maskę - przy pomocy zaokrąglonej zapałki - początkowo wokół każdego okienka smaruję cienką ale gęstą oblamówkę, można etapami aby zapobiec ściekaniu - niewielka ilośc kleju nie stanowi ryzyka dla obramowania. Po wyschnięciu nanoszę klejem siateczkę o skoku 5 - 7 mm na płaszczyźnie każdego okna. PWA będzie starał się ściekać i zbierać się w krople, ja rozsmarowuje je - klej szybko przestaje być ciekły. Na koniec pozostaje zapełnić siateczkę i sprawdzić braki PWA. Klej nie patrząc na pofalowana powierzchnię PWA przedstawia dokładne pokrycie z równymi krawędziami. Tym sposobem można łatwo i szybko zakryć dowolną osłonę - w tym celu stosuje się i Micro Mask z firmy Microscale, który w istocie stanowi barwiony i plasyfikowany PWA (uwaga redakcji)

Po wyschnięciu "Momentu" na styku osłony i kadłuba (nie powinno być oni szczeliny, po całym obwodzie smarujemy SM co na stałe złączy sklejkę i pozbawi jej możliwości przemieszczenia się tworząc doskonała podstawę do nałożenia szpachli - kładę ją na świeży klej co tworzy piekielną mieszaninę, niemożliwa do usunięcia. Zabezpieczeni jesteśmy przed zeszronieniem kabiny - do wnętrza nie puści jej Moment a z zewnętrz już położone została maska, następnie przechodzimy do przesmarowania ramek SM on wpoi się weżre w powierzchnię stając się gruntem dla farby.

Po pomalowaniu modelu pozostaje przejść nożykiem po obwodzie okienek podcinając maskę, która następnie odłupujemy i otrzymujemy dokładne obramowania.

kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku kliknij dopiero po wczytaniu całego wątku

www.konradus.com Get Firefox!