Właśnie zakończyłem moje zmagania z samolotem F4U-1D Corsair.
Model został wydany przez Gomix, a autorem opracowania jest Łukasz Fuczek.
Samolot zwrócił moja uwagę atrakcyjnym malowaniem i bardzo przystępną ceną -
19 złotych.
Model opracowany jest komputerowo i bardzo ładnie wydrukowany.
Jest w nim sporo uproszczeń, np. w kabinie pilota, czy zaznaczone jedynie czarnymi
kropkami karabiny maszynowe w skrzydłach. Model posiada jednak bogate wyposażenie
podwieszane: 8 rakiet i 2 zbiorniki paliwa (z montażu zbiorników zrezygnowałem)
oraz możliwość wykonania ruchomych lotek skrzydeł i stateczników.
Na pewno nie jest to idealny samolot do modelarskich powrotów. Nie wszystko w nim
skleja się idealnie, a w zestawieniu z moim małym doświadczeniem - samolot wiele
razy bliski był wylądowania w koszu.
Opracowanie ma dość słabą instrukcję. Nie lepiej jest z rysunkami montażowymi.
Jest ich sporo, ale i tak wiele rzeczy trzeba robić na wyczucie.
Ruchome lotki są dobrym i uatrakcyjniającym model rozwiązaniem. Dla mnie to cały
czas nowość, tym bardziej postanowiłem wykonać model w tej nieco rozbudowanej wersji.
Niestety nie szło to tak gładko, jak myślałem. Zawiodły moje umiejętności i
(po raz kolejny) opis montażu. Jeszcze gorzej sprawa miała się z budową skrzydeł -
to wtedy samolot był najbliżej kosza, tu zresztą poddałem się i zrezygnowałem z
ruchomych lotek skrzydeł.
Jednak wszystko dobrze się skończyło. Samolot powstał, a ja - gdy na niego patrzę -
odczuwam satysfakcję. Podwójną, bo po pierwsze wytrwałem w jego budowie, a po
drugie - bo to naprawdę ładny samolot.
Myślę, że jest on nieco w cieniu Corsaira GPM-owskego. Nie jest tak szczegółowy, nie
ma też waloryzacji - choć dla wielu będzie to zaletą. Jednak jego montaż poza
kilkoma chwilami frustracji dostarczył mi jeszcze więcej modelarskiej przyjemności.
Na pewno warto zaryzykować jego zakup i montaż. Nerwowe reakcje przy jego budowie są
niemal gwarantowane, ale gdy dotrwacie do końca, samolot może stać się prawdziwą ozdobą
waszej kolekcji.
C7P z Pro-model-u
Autor: Bartek Kłos
Witam wszystkich czytelników Fanatyka Kartonu!
Chciałbym podzielić się z Wami wrażeniami, jakie odniosłem podczas klejenia ciągnika
artyleryjskiego C7P z wydawnictwa Pro-Model.
Jest to jedyny papierowy model tego pojazdu dostępny na rynku, więc nie możemy
dokonać porównania.
Najpierw kilka słów o samej wycinance:
Okładka - na okładce mamy zdjęcie sklejonego ciągnika, co czasem ułatwia nam pracę.
Jednak model na zdjęciach jest pozbawiony jakichkolwiek klamek, haków, szybek w oknach
i gąsienice zrobione są bez ząbków.
W środku znajdziemy kilka słów o pojeździe, historii powstania i dane techniczne.
Brak jakiegokolwiek opisu budowy troszkę utrudnia prace, ale większych problemów
przy budowie nie ma (moim zdaniem).
Wycinanka składa się z 6 arkuszy na tekturce (moim zdaniem troszkę za grubej),
oraz dwóch kartek z instrukcją montażu (momentami skąpą), na której znajduje się
kilka części do podklejenia tekturą.
Teraz kilka słów o opracowaniu. Model dość wiernie ukazuje rzeczywisty pojazd,
w zasadzie brakuje kilku "pierdołków" (autor mógł je dodać zamiast zbyt wielu
części potrzebnych do wykonania krzesełek, brakowało też 2 części na koła jezdne,
które musiałem skanować ), ale to już czepianie się na siłę, ponieważ ciągnik po
ukończeniu prezentuje się bardzo ciekawie!
Teraz powiem troszkę o tym jak się model kleiło, a raczej o niespodziankach
wypływających podczas klejenia.
Zacząłem od wykonania wanny ciągnika i wklejeniu usztywnień po bokach, pełniących
jednocześnie rolę ścianek wnętrza kabiny. Podkleiłem je na tekturkę o grubości
1mm, jednak gdy sprawdzałem jak pasuje podłoga okazało się ze z każdej strony na
bokach jest przerwa na około 0.5 mm. Ja dokleiłem cieniutkie paseczki z każdej
strony i zamalowałem je(po wykonaniu całego modelu nic nie widać).
Wykonując dalsze części wyposażenia nie natrafiłem na żadne utrudnienia. Klejąc
boki kabiny należy pamiętać o wklejeniu jakiejś folii imitującej szyby w przednie
i tylne okienka! Można także wykonać wycieraczki i otwierane przednie okna
(lewe i prawe). Wycieraczki wykonałem z cienkiego drucika, przełożonego przez
przekłuta szybkę, jako wzór może posłużyć zdjęcie plastikowego modelu, które
znajduje się wewnątrz wycinanki. Otwierane okienka to kwestia posiadania nożyka,
gdy pomiędzy 2 części wkleimy szybkę wycinamy po liniach. W moim przypadki to
wszystko było tak sztywne, ze nie okienka te są tylko wciśnięte.
Kolejnym problemem było właściwe uformowanie dachu ciągnika i przyklejenie go do
całości. Tutaj należy bardzo dokładnie wyprofilować części, które maja być ze
sobą sklejone (cz. zewnętrzna i wewnętrzna dachu/sufitu), a zaokrągloną część
elementu 11b podkleić na tekturkę, bo to bardzo ułatwia prawidłowe wklejenie tego
elementu do całości.
To tyle o bryle ciągnika, teraz czas na układ jezdny. Kleiło się go bez najmniejszych
problemów i nie było z tym większych problemów poza jedną rzeczą, mianowicie gdy
złożyłem całość i chciałem przykleić gąsienice okazało się, że koła napędowa są
zbyt blisko siebie i nie bardzo pasują w oczka gąsienic. Jeżeli ktoś nie będzie się
bawił w wycinanie dziurek w ogniwkach i zetnie ząbki na kole napędowym to nie będzie
miał z tym najmniejszego problemu.
Niektórym może sprawić problem, to że cały model kleimy metodą na styk.
To chyba wszystkie uwagi dotyczące modelu i jego klejenia. Pomimo kilku utrudnień model
kleiło się świetnie i jeżeli ktoś jest fanem polskiej myśli wojennej i historii to
jest to pozycja obowiązkowa!
Panzer 38 [t] 1:25 GPM
Autor: Bartosz
Witam wszystkich, zaprezentuję tutaj krótką relację z budowy
lekkiego czołgu PzKpfw 38 (t) z wydawnictwa GPM numer 12/97, którego autorem
jest Pan Eugeniusz Moczuk, chyba jeden z ostatnich projektantów, który opracowuje
swoje modele ręcznie.
Model przedstawia czołg w malowaniu 7 Dywizji Pancernej Wehrmachtu,
która brała udział w kampanii francuskiej. Według autora model nie przysparza większych
kłopotów w budowie i nie należy do trudnych, czas przewidziany na jego budowę to
około 20 godzin. O ile z pierwsza częścią poprzedniego zdania zgadzam się w 100%
(model jest świetnie spasowany) to jednak uważam że dla osiągnięcia wspaniałego
efektu końcowego należy mu poświęcić znacznie więcej czasu niż te 20 godzinek
pracy.
Dlaczego akurat Panzer 38 (t) ?
Musze się przyznać, że jest to mój pierwszy model, który wykonałem w standardzie.
Po ukończeniu Narvika postanowiłem właśnie wykonać coś prosto z zeszytu, bez malowania
i ''upiększania'', coś prostego, a zarazem efektownego. Po przeglądnięciu kilku
wycinanek wzrok przyciągnął właśnie owy model: mały, prosty, ładny kolorystycznie,
ze śladami zabrudzeń, zadrapań itp., czyli dość mocną waloryzacją. Jedyną rzeczą,
która mi się strasznie nie podobała, to namalowane wielkie paskudne białe nity,
niektóre przekraczające 2 mm średnicy. Właśnie w kwestii nitów odbiegłem nieco od
przysłowiowego standardu i wykonałem je z brystolu o odpowiednim kolorze.
Budowę zacząłem od zmontowania kadłuba, wybrałem metodę "pudełkową"
czyli rozcinanie poszycia, naklejanie na tekturę i ponowne sklejanie ze sobą
rozciętych elementów. Miałem małe problemy z dopasowaniem części 4e (otworu
wentylacyjnego), jednak ostry skalpel załatwił sprawę.
Cały kadłub jak i koła oraz wszelkie inne elementy, gdzie były
namalowane białe nity pokryłem własnymi wykonanymi z szarego brystolu (uniknąłem
retuszu grubo ponad tysiąca maleńkich kółeczek) za pomocą spreparowanej igły
lekarskiej. Sposób przygotowania takiej igły:
Na błotnikach wykonałem przetłoczenia za pomocą wypisanego wkładu
długopisowego metodą trasowania linii na miękkim podłożu (kawałku tektury).
Tak otrzymane przetłoczenia zaimpregnowałem cyjanokrylem od wewnętrznej strony.
Spód błotników jest biały, więc tutaj z pomocą przyszedł kolorowy brystol, który
dodatkowo usztywnił całą konstrukcję. W skrzyni, która znajduje się na jednym z nich,
wybiłem otwory igłą lekarską.
Resory oraz elementy na których zostały osadzone koła wykonałem prosto z wycinanki.
Koła podtrzymujące jak i nośne to pełen standard - należy zwrócić
tylko uwagę, aby części 13f wkleić pomiędzy talerze koła, czyli części 13 i 13d,
w przypadku gdy nakleimy ją na ich obwodzie braknie nam około 2mm.
W kole napinającym poprawiłem tylko część 12d, ponieważ uważam
ze standardowa jest nieco za krótka, a po wykonaniu otworów będzie ją jednak widać.
Przy kołach napędowych zwiększyłem długość części 11e, tak aby
pasowała na krążek 11b, oraz zwiększyłem jej szerokość o 2 mm co dało idealnie
ustawnie zębów na środku otworów w gąsienicy. Zamiast poszerzać część 11e można
odpowiednie inne elementy nakleić na tekturę, ja jednak wybrałem poszerzanie.
Gąsienice, tutaj to jest całkowity standard, moja ingerencja
ograniczyła się do naklejenia części 14b na brystol i wybiciu wszystkich białych
jak i pomarańczowych pól. Całość pobrudziłem delikatnie metodą suchego pędzla,
ponieważ to jest jedyny element wycinanki, który nie posiada śladów eksploatacji.
W grzebieniach również wyciąłem pomarańczowe pole, tutaj należy uważać, aby nie
sklejać ich ze sobą tylko nakleić na brystol, ponieważ w przypadku sklejenia
grzebieni starczy nam tylko na jedna gąsienicę. Gotowe gąsienice musiałem skrócić
o 3 ogniwka, aby ładnie układały się na kołach.
Antena ramowa, jest to jeden z najtrudniejszych elementów wycinanki,
ponieważ mamy do zwinięcia cienka długa rurkę wydrukowanym na dość grubym i
sztywnym kartonie. Tutaj posłużyłem się klejem BCG i po nasączeniu jej tym
specyfikiem kształtowałem na cienkim pręciku. W tym miejscu popełniłem wielki błąd:
uformowaną rurkę postanowiłem skleić cyjanokrylem na tym druciku, klej przesiąkł i
złapał mi rurkę do tego drutu. Oderwanie skończyło się pogięciem i poprzecieraniem
kartonu. Uratowałem ten element nasączając go obficie cyjanopanem, który delikatnie
szlifowałem drobnym papierem ściernym, oraz retuszując metodą suchego pędzla.
Podczas budowy wieży zrezygnowałem ze szkieletu, a jedynie
podkleiłem tektura części 31 i 31b. Wszystko pasowało bez większych zgrzytów,
jedynie miałem nieco problemu z samą kopułką cześć 32, a dokładnie z jej
przyklejeniem do wieży, ponieważ nie pasowała do białego pola, na którym miała
być przyklejona - wystarczyło nieco podretuszować i wyszło elegancko.
Resztę drobnych elementów wykonałem według instrukcji. Antena
powstała z rozciągniętego pod wpływem temperatury plastikowego patyczka, lufy
karabinów z igły lekarskiej owiniętej drutem miedzianym, haki to oryginalne elementy
z nałożonymi kilkoma warstwami cyjanokrylu, delikatnie obrobione i pomalowane farbka.
Jako bonus wykonałem figurkę dodaną do modelu, niestety zamiast człowieka wyszedł z niej Frankenstein ;)
efekt końcowy:
Budowa tego modelu zajęła mi około 3 miesiące, kleiłem go z
wielką przyjemnością oraz zapałem, nie robiłem dłuższych przerw w czasie budowy.
Gotowy model cieszy oko, a co najważniejsze jest moim pierwszym, który wykonałem
w standardzie.
Od pliku do modelu czyli model w drukarni
Autor: Kopajt
Zanim model dostanie się w łapki modelarza musi przejść dość długą drogę.
Na tę drogę skłądają się poszczególne etapy:
1. Projektant
2. Tester
3. Pracownia DTP
4. Drukarnia
5. Kolportaż.
W moim artykuliku postaram się przybliżyć Wam punkty 3 i 4 - ponieważ na tym się
znam najlepiej :)
Pracownia DTP - pod tym niewiele mówiącym hasłem kryje się osoba lub grupa osób
dbająca by model wyszedł bez błędów składu - bo o kontroli błędów projektowych możemy
mówić tylko przy punkcie 1 i 2 :)
Czasami zdarza się że Projektant jest na tyle zaznajomiony z tematem przygotowywania
do druku że sam przygotowuje model do druku, ale to są naprawdę wyjątki, lecz - tak
jak cuda - czasem się zdarzają :)
Całą drogę projektu w punktach 3 i 4 opiszę tak jak to robię - czyli rozpoczynam
przygodę od otrzymania pliku od projektanta, który już naniósł poprawki od testera
(każdy by chiał żeby było ich jak najmniej, lecz życie płata różne figle).
Plik zazwyczaj przygotowywany jest na platformach PC w programach Corel Draw bądź
Adobe Illustrator.
Plik sprawdzam pod kątem poprawności kolorystycznej, czyli czy nie ma w nim obiektów
RGB lub Pantone - jeśli jest drukowany w palecie CMYK. Pilnuję by tekst i niektóre
obiekty były czarne i zwracam uwagę czy żaden obiekt nie wychodzi poza stronę.
Po sprawdzeniu pliku przystępuję do montażu stron na arkuszu drukarskim -
zazwyczaj modele drukuje się na arkuszu A2+, czyli 4 strony zwrócone głowami do siebie z
odpowiednimi odstępami pozwalającymi na rozcięcie, szycie i składanie gotowego modelu.
Po przygotowaniu arkusza drukuję go do pliku postscriptowego i jako taki wysyłam do
naświetlarki. Z naświetlarki wychodzi naświetlony arkusz filmu - na każdym filmie
jeden kolor: C, M, Y, K.
Na tym etapie kończy się punkt 3 i rozpoczyna 4. Filmy wedrują z naświetlarni do
drukarni i tam zostają z tych filmów naświetlone płyty offsetowe - cienkie arkusze
blachy aluminiowej które zakłada się na maszynę drukarską i rozpoczyna się druk :)
Drukarz musi pilnować by nasycenie kolorów na każdym egzemplarzu było takie samo,
dzięki temu unika się sytuacji gdzie części kolorystyczne jednakowe - np. poszycie
kadłuba, drukowane na różnych arkuszach mają inne odcienie kolorów.
Po wydrukowaniu nakładu stos arkuszy zostaje odstawiony aby wysechł - gdy
niedostatecznie wyschnie istnieje niebezpieczeństwo pobrudzenia farbami sąsiednich
arkuszy.
Po wyschnięciu arkusze wędrują na falcerkę (maszyna łamiąca arkusz na 2 lub 4 mniejsze
arkusze) - stamtąd wędrują do zbieraczki - może to być osoba bądź maszyna która zbiera
wszystkie arkusze i układa je w takiej kolejności w jakiej powinny być. Model już
jest prawie gotowy - wystarczy jeszcze tylko zszyć wszystkie arkusze i model wędruje
na gilotynę :) na której jest obcinany do formatu docelowego - najczęsciej A4, B4
lub nawet A3 (duże okręty bądź parowozy).
Na zakończenie wszystkie modele są pakowane w paczki i odbierane przez wydawcę bądź
do niego wysyłane - wraz z fakturą za wykonaną usługę ;)
Tak oto dwa ważne punkty z życia modelu mamy już za sobą - może napiszesz o innych
punktach ???
30 kwietnia upłynął termin zgłaszania modeli na konkurs
Wydawnictwa WAK. Niestety w kategorii, w której oczekiwaliśmy największego odzewu,
czyli modele wykonane w standardzie przez modelarzy do 13 lat, nie zgłoszono ANI
JEDNEJ pracy. Szkoda. W kategorii modelarzy starszych z możliwością waloryzacji
zgłoszono dwie prace.
Mariusz Grzywacz z mercedesem w malowaniu policyjnym
Uczestnikom gratulujemy udanych modeli i prosimy o kontakt z
Wydawnictwem WAK.